- Przed weekendem na dnie spoczywały hałdy śmieci i stare opony, w poniedziałek staw był już napełniony. To, co jest lżejsze od wody, wypłynęło na powierzchnię - denerwuje się Halina Nawrocka, która zadzwoniła wczoraj do naszej redakcji. - Zalać wszystko wodą było na pewno łatwiej i taniej. Ale przecież latem mają się tam kąpać ludzie!
Wczoraj wygląd stawu nie zachęcał nawet do przechadzek nad jego brzegiem. W wielu miejscach unosiły się foliowe torby i puszki po piwie, pośrodku zbiornika dryfowała samochodowa kanapa, zaś z dna tuż przy brzegu ręką można było wyciągnąć kilka kilogramów szklanej stłuczki.
- To nie do pomyślenia, że można zalać wodą taki bałagan! - pomstował starszy mężczyzna, który przechadzał się wokół stawu. - Ktoś powinien zostać za to ukarany.
Pracownicy MOSiR na Stawach Jana potwierdzili, że dno zbiornika czyszczone nie było, nie mają sobie jednak nic do zarzucenia.
- A kto miał wchodzić w ten muł i wszystko wyciągać? - zapytała naszego reportera pracownica podczas nieoficjalnej rozmowy. - Gdy staw napełni się do końca, większe śmieci wyłowimy bosakiem.
Co na to szef MOSiR?
- Dno faktycznie nie zostało dokładnie oczyszczone przed napuszczeniem wody - przyznaje dyrektor Janusz Kopeć. - Przeszkadzało w tym muł, po którym ciężko było się poruszać naszym pracownikom. Nie mogliśmy jednak czekać, aż teren się osuszy. Działamy według wskazań Urzędu Wojewódzkiego, a ten jasno wyznaczył termin napełnienia stawu. Zebraliśmy jednak wszystkie większe śmieci, w tym opony. Odpady, które wypłyną na powierzchnię, zostaną na pewno usunięte.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?