MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Żeby wygrywać, trzeba strzelać gole. Widzew ma braki w ofensywie

(bap)
Piotr Grzelczak stracił formę strzelecką, którą imponował wiosną.
Piotr Grzelczak stracił formę strzelecką, którą imponował wiosną. Maciej Stanik
Pierwsze mecze Widzewa rozbudziły apetyty kibiców. Ale żeby odnosić kolejne zwycięstwa potrzebne są gole. Tymczasem łodzianie w dwóch ostatnich spotkaniach nie strzelili bramki i pod względem skuteczności są jednym z najsłabszych zespołów ekstraklasy.

Zaledwie w jednym z siedmiu dotychczas rozegranych meczów widzewiakom udało się dwukrotnie pokonać bramkarza rywali. To było w zwycięskim spotkaniu ze Śląskiem (2:1), po którym widziewiacy i ich trener słyszeli wiele pochwał.

Piotr Grzelczak stracił formę strzelecką, którą imponował wiosną.

Dwa ostatnie mecze uwidoczniły jednak problem, który wcześniej nie był tak zauważalny. Jest nim zdobywanie goli, a patrząc szerzej kiepska gra w ofensywie całej drużyny z al. Piłsudskiego. Dwa bezbramkowe remisy z GKS Bełchatów i Zagłębiem Lubin nie napawałyby tak pesymistycznie, gdyby napastnicy Widzewa marnowali w nich swoje okazje. Tymczasem nie mieli ich wcale, bo widzewiacy nie utrzymywali się przy piłce, a do tego nie mieli pomysłu na rozegranie ataku pozycyjnego. Dwa ostatnie spotkania pokazały też, że Nika Dzalamidze i Princewill Okachi są jeszcze zbyt młodzi, by w każdym meczu byli w stanie brać na siebie odpowiedzialność za grę ofensywną zespołu.

Symptomatyczny jest fakt, że oprócz nich z zawodników ofensywnych w tym sezonie gola zdobył jeszcze tylko Przemysław Oziębała. Skromny dorobek pięciu bramek Widzewa w obecnych rozgrywkach dopełniają bowiem bramki obrońców - Łukasza Brozia (z karnego) i Jarosława Bieniuka. Najbardziej martwi postawa Piotra Grzelczaka, który ośmioma bramkami w poprzednim sezonie pozwolił kibicom szybko zapomnieć o sprzedaży Marcina Robaka i słabej postawie Darvydasa Sernasa. Teraz zawodzi - jest zbyt wolny, do tego przez ponad godzinę gry nie doczekał się dobrego podania, a sam nie potrafił sobie stworzyć sytuacji, i przede wszystkim nie oddawał strzałów, co do tej pory było jego znakiem firmowym.

Trener Radosław Mroczkowski ma więc nad czym pracować, ale może mówić też o sporym pechu. Bardzo liczył bowiem, że grą jego zespołu pokieruje Igor Alves. Brazylijczyk doznał jednak kontuzji w swoim pierwszym występie. Kibice znów mówią więc o pilnej potrzebie sprowadzenia napastnika z prawdziwego zdarzenia. Problem jednak w tym, że po zamknięciu okienka transferowego takich wolnych graczy nie ma, a na przykład zatrudnienie szukającego klubu Grzegorza Rasiaka nie jest w stylu działania szefów Widzewa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany