Zbigniew Boniek nie chce brać odpowiedzialności za niższe piłkarskie ligi

Niestety, w polskim sporcie liczą się propagandowi i finansowi mocarze, biednemu wiatr wieje w oczy. Władze państwa oraz szefowie futbolowych i żużlowych lig ogłosiły, że wracamy do normalności czyli do wznowienia czy też zainaugurowania ligowych rozgrywek na najwyższych szczeblach rozgrywkowych.
Tam gdzie są wielkie pieniądze i wielkie przecinające się sportowe oraz polityczne interesy. Pozostali się nie liczą. Taką filozofię o zgrozo zdaje się wyznawać PZPN Marek Koźmiński. On wysyła do klubów niższych ligi jasny sygnał - anulujemy rozgrywki, a wy ratujcie się sami, jak kto może i potrafi.
Prezes - Zbigniew Boniek zwala odpowiedzialność na barki wojewódzkich ZPN. Jeżeli są kluby w IV lidze, okręgówce i A-klasie, które płacą zawodnikom, to nie jest mój problem - mówi Boniek przesuwając problem w stronę pieniędzy dla piłkarzy, a nie o to chodzi.
Większość klubów niższych lig zależna jest od pomocy władz miast i gmin. Gdy drużyny nie grają, pomocy może nie być, więc kluby znajdą się na krawędzi bankructwa. Ile z nich się uratuje, ile zlikwiduje grupy młodzieżowe, to zdaje się PZPN nie obchodzić.
Rząd triumfalnie ogłasza, że od 4 maja będzie można korzystać z obiektów sportowych, ale... trenować będzie mogło jedynie sześć osób. Celny komentarz na stronie budowlani sa: Czyli rugby na razie wirtualne i odległe, bo 3x3, to nawet nie ma szans na granie w rugby siedmioosobowe.