Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zaparkować w Łodzi - coraz większa sztuka. Dzikie parkingi robią furorę

(pij)
Dawny skwer przy skrzyżowaniu Ul. Kilińskiego z ul. Narutowicza został już niemal doszczętnie rozjeżdżony przez auta.
Dawny skwer przy skrzyżowaniu Ul. Kilińskiego z ul. Narutowicza został już niemal doszczętnie rozjeżdżony przez auta. Piotr Jach
Zaledwie kilka dni po wyburzeniu rudery, która latami straszyła przechodniów u zbiegu ul. Wólczańskiej z ul. A. Struga, pozostała po niej pustą działkę w centrum miasta wzięli we władanie kierowcy. Powstał kolejny w centrum dziki parking, z którego z dnia na dzień coraz śmielej korzystają kierowcy.

Teren nie został przez właściciela ogrodzony, więc skrzętnie i chętnie wjeżdżają nań ci, którzy chcą bezpłatnie zaparkować w tej okolicy. Ten narożnik skrzyżowania jako dziki parking służył w sumie od dawa, ale wcześniej samochody parkowały tam na chodniku lub na rozjeżdżonym do gołej ziemi trawniku, którego istnienia chyba nikt już nie pamięta, co groziło założeniem blokady i mandatem od straży miejskiej. Teraz jest o tyle „lepiej”, że za parkowanie na czyjejś posesji strażnicy nikomu wlepić mandatu nie mogą.

Z takiej „gratki” korzystają również kierowcy skweru przy skrzyżowaniu ul. Kilińskiego z ul. Narutowicza, którędy przed wyburzeniem hotelu „Centrum” wiodło kiedyś przejście do nieistniejącego już obiektu i dalej do ŁDK. Odkąd po hotelu została dziura w ziemi, a jego teren otoczył płot, skwerek stracił funkcję komunikacyjną. Jego puste alejki rychło przyciągnęły kierowców, którzy w dni powszednie bezlitośnie rozjeżdżają tam trawniki wciskając się w resztki krzewów rosnących jeszcze na tym skrawku ziemi.

– Zaraz z tej zieleni nic nie zostanie, przykro na to patrzeć – mówi mieszkaniec kamienicy po drugiej stronie ul. Narutowicza.

Oba przypadki – a podobne można przecież mnożyć – dobitnie demonstrują głód miejsc parkingowych w Łodzi. Problem niby nie nowy, ale w kontekście planowanych przeobrażeń w centrum miasta – narastający niczym wrzód, na który nikt nie ma lekarstwa.

Realizacja forsowanej przez miasto polityki zrównoważonego transportu jak na razie polega na zniechęcaniu kierowców do wjeżdżania do centrum miasta. Każdy zapowiadany remont ulic ma „zwrócić je mieszkańcom miasta”. Jak to się dzieje w praktyce można podpatrzeć na wyremontowanej ul. Kopernika (od al. Włókniarzy do ul. Łąkowej), gdzie szerokość chodnika pożarła wąską obecnie do absurdu jezdnię. Tak mają wyglądać ulice zrewitalizowanego centrum, gdzie auta będą co najwyżej tolerowane.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany