Zamieszanie z publicznymi rowerami: miejskie nie pasują do „marszałkowskich”

Nie ruszy, bo operator musi zaktualizować oprogramowanie i naładować do pełna akumulatorki zasilające blokadę tylnego koła, która uniemożliwia nielegalne „wypożyczenie” . Jak mówi Joanna Blewąska, rzeczniczka Urzędu Marszałkowskiego, potrzebuje na to około tygodnia.
System zazgrzytał więc na samym starcie. Gorzej, że to nie koniec problemów, bo wprawdzie w samej Łodzi pojawiły się już zielone stacje RŁ, zlokalizowane przy dworcach kolejowych, to nie są one wyposażone w elektroniczne zamki pozwalające na zwrot rowerów ŁRP.
Oba systemy do siebie nie pasują – pojazdy „marszałkowskie” są nowszej, czwartej generacji i nie wymagają stacji dokujących z terminalem (wystarcza zwyczajny rowerowy pałąk). To z punktu widzenia użytkownika w Sieradzu czy Koluszkach jest dość wygodne, bo może pozostawić rower gdziekolwiek, byle w określonej strefie, wnosząc dodatkową opłatę (5 zł) lub ustawić w wyznaczonym stojaku, nie ponosząc żadnych kosztów.

W Łodzi natomiast na zielonej stacji nie oddamy miejskiego roweru, a wziąwszy stamtąd „marszałkowski” jednoślad możemy bez ponoszenia dodatkowych kosztów odstawić go tylko w stojakach z oznaczeniem „Rowerowe Łódzkie” - czyli wyłącznie przy jednej z 14 stacji Łódzkiej Kolei Aglomeracyjnej.

Zarówno Urząd Marszałkowski, jak i Nextbike oraz Zarząd Dróg i Transportu zapewniają, że trwają rozmowy, których efektem ma być kompatybilność obu systemów, ale o szczegółach mówić jeszcze za wcześnie. Zwłaszcza że czas nie nagli: 30 listopada zacznie się zimowa przerwa w działaniu ŁRP, która potrwa do 1 marca. Jest więc nadzieja, że przez trzy miesiące uda się znaleźć rozwiązanie.