Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wreszcie piłkarze ŁKS strzelili kilka bramek

Jan Hofman
Pewnie gdyby trener Marek Chojnacki obchodził imieniny co tydzień, to wówczas kibice ŁKS byliby spokojni o awans drużyny do drugiej ligi.

Piłkarze zespołu z al. Unii uczcili święto szkoleniowca wysokim zwycięstwem 3:0 nad Wartą Sieradz. Co wiemy po tym meczu? Na pewno to, że pierwszy raz w sezonie łodzianie zdobyli trzy bramki. Pierwsze gole dla drużyny ŁKS strzelili Bartosz Bujalski (nawet dwa) oraz Rodrigo.

Gdyby oceniać strzelców bramek, to na pewno znacznie lepiej zaprezentował się wychowanek UKS SMS Łódź. 20-letni pomocnik w spotkaniu z Wartą imponował walecznością i olbrzymią chęcią do gry. Bujalski był bardzo często przy piłce i wielokrotnie starał się brać na swoje barki rolę dyrygenta drużyny. Oczywiście nie wszystko udawało się młodemu zawodnikowi, ale brawa za ambicję i chęć gry do przodu. 

Z kolei Brazylijczyk zdobył efektownego gola i zaliczył cenną asystę, ale w przekroju całego spotkania był znacznie mniej widoczny od Bujalskiego. Czasami Rodrigo sprawiał wrażenie, jakby nie rozumiał wszystkiego, co się wokół niego dzieje na boisku. Być może potrzebuje jeszcze trochę czasu na przełamanie barier kulturowych, i no i oczywiście sportowych, typowych dla Europy.
Pewnie bramki pomocników cieszą szkoleniowca ŁKS. Generalnie Bujalski i Rodrigo pokazali, że w trudnych momentach mogą skutecznie wspomagać ofensywne akcje drużyny, wykorzystywać słabości defensywy rywala. Tym samym repertuar ofensywnej formacji ełkaesiaków poszerza się, a to ważne, bowiem łodzianie z drużyn czołówki III ligi prezentują najsłabszą skuteczność. Wystarczy powiedzieć, że liderujący Radomiak zdobył pół setki goli, drugi w tabeli Ursus Warszawa – 43, a czwarta Broń Radom – 49. Na tym tle ełkaesiacy wypadają blado, bo ledwie trzydzieści dwa razy pokonali bramkarza przeciwnika. Jeśli drużyna chce myśleć o sukcesach, to sztuka zdobywania goli musi być poprawiona i to znacznie. Tylko pod takim warunkiem będzie można w następnym sezonie podjąć skuteczną walkę o awans do drugiej ligi.

W sporcie trzeba też mieć szczęście. A w niedzielę fortuna uśmiechnęła się do Roberta Sieranta. Stoper miał rozpocząć spotkanie na ławce rezerwowych. W trakcie rozgrzewki okazało się jednak, że uraz nie pozwolił zagrać Kamilowi Cupriakowi i w to miejsce wskoczył doświadczony stoper.

Po meczu trener Chojnacki powiedział: – W sporcie tak jest, że nieszczęście jednych jest uśmiechem losu dla innych. Robert to wykorzystał i rozegrał dobry mecz. Wychodzi na to, że również następne spotkanie powinien rozpocząć w podstawowym składzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany