Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wprost: Ciemna strona Kamila Durczoka. Tygodnik ujawnia zaskakujące fakty z życia dziennikarza

Tomasz Skłodowski AIP
Kamil Durczok
Kamil Durczok Fot. Tomasz Hołod
Tygodnik „Wprost” opublikował w poniedziałek artykuł „Ciemna strona Kamila Durczoka”, który był zapowiadany jako kontynuacja dziennikarskiego śledztwa w sprawie molestowania seksualnego w jednej z warszawskich stacji telewizyjnych. Jednak dziennikarze ujawnili inne, zaskakujące fakty dotyczące popularnego dziennikarza TVN.

Według nich, przed miesiącem szef „Faktów” TVN został przyłapany przez policję podczas ucieczki z mieszkania, w którym znaleziono biały proszek, duże ilości twardej pornografii, akcesoria i gadżety erotyczne oraz osobiste rzeczy Kamila Durczoka. Dziennikarze przyznają, że zatelefonował do nich warszawski biznesmen, właściciel 130-metrowego apartamentu na Mokotowie. Wynajmował on to mieszkanie firmie, która ulokowała tam 29-letnią menedżerkę PR. Jednak lokatorka nie płaciła czynszu, dlatego właściciel chciał się jej pozbyć i odzyskać mieszkanie.

Czytaj także: "Wprost" atakuje dziennikarza TVN. Tygodnik sugeruje, że Kamil Durczok molestował prezenterkę?

Kiedy próbował wejść do mieszkania, wyskoczył z niego mężczyzna. – Miał dwa kaptury na głowie, jeden od bluzy, drugi od kurtki. Zaczęliśmy się szamotać, bo chciał zwiać. Zdarłem mu te kaptury z głowy. O dziwo, okazało się, że był to Kamil Durczok. Puściłem go –opowiada właściciel mieszkania dziennikarzom „Wprost”. Jednak w tym czasie przyjechał zawiadomiony wcześniej patrol policyjny, który wylegitymował i spisał Durczoka. Potwierdził to zarówno rzecznik policji Mariusz Sokołowski, jak i sam dziennikarz TVN.

– W wolnym, prywatnym czasie odwiedziłem mieszkanie jednej z moich znajomych ze środowiska medialnego. To, co tam zrobiłem, to jest absolutnie moja prywatna sprawa. To nie było złamanie prawa – tłumaczył rano Durczok w Radiu Tok FM. Prezenter „Faktów” mówił jednak, że nie uciekał z mieszkania podczas interwencji policjantów. – Tam przyjechała policja, była w środku. Ja byłem na zewnątrz, policjanci wyszli i tyle – mówił Durczok.

To wersja korzystna dla niego, bo według „Wprost” w feralnym mieszkaniu właściciel i policja odkryli duże ilości proszku przypominającego narkotyki: talerz z resztkami białego proszku, obok akcesoria, jakich używa się do brania narkotyków: kartka zwinięta w rulon służąca do wciągania do nosa, karta kredytowa do wydzielania porcji ze śladami proszku, dziesiątki małych foliowych torebek z pozostałościami proszku oraz opalone szklane fifki. Oprócz tego wielkie ilości filmów pornograficznych, w tym film o treści zoofilskiej oraz wiele innych gadżetów erotycznych. W mieszkaniu było też wiele osobistych rzeczy Kamila Durczoka: krawaty, notes i notatki, w tym plany wydania „Faktów” z przypisanymi do tematów nazwiskami reporterów, pendrive z pamiątkowymi zdjęciami Durczoka, wydruki dokumentów i mejli, a nawet nieotwarte pismo z urzędu skarbowego.

W mieszkaniu była też torba z całkowicie rozbitą kamerą filmową i zniszczonymi telefonami komórkowymi, obok połamane karty SIM. – Razem z żoną dobijałem się do drzwi ponad pół godziny. Wygląda, jakby ktoś w tym czasie w pośpiechu zacierał ślady –mówi dziennikarzom „Wprost” właściciel mieszkania.

Autorzy artykułu publikują też rozmowę z Kamilem Durczokiem, który najpierw zaprzecza, że w mieszkaniu były jego rzeczy, później przyznaje, że mogły być to rzeczy, które mu ukradziono, a potem odmawia rozmowy.

Informator „Wprost” opisuje też oględziny mieszkania dokonane przez policję. Twierdzi, że nie chcieli się oni zająć śladami białego proszku i sugerowali wynajęcie prywatnego detektywa. Dopiero po interwencji w Komendzie Głównej funkcjonariusze zabezpieczyli podejrzane przedmioty.

– Dzisiaj myślę o tym, jak przeżyć do jutra. Jestem zdemolowanym psychicznie facetem, który trzyma się tylko dlatego, że ma wsparcie żony, z którą się rozstał – mówił Durczok w radiowym wywiadzie. Zapowiedział, że złoży pozwy przeciw autorom tekstu we „Wprost” oraz blogerowi „Matka Kurka”, który na swoim blogu oskarżył dziennikarza o molestowanie seksualne redakcyjnych koleżanek.

Po publikacji „Wprost” do zarzutów nie odniosła się Grupa TVN, a żaden z dziennikarzy tej stacji nie chce komentować sprawy. Jedynie Jarosław Kuźniar napisał na Twitterze: „widok dwóch dziennikarzy Wprost pozujących jak węszą w cudzych rzeczach niczym hieny w śmietniku bezcenny”. – Nie interesuje nas, kto z kim sypia czy ma romans. Ale jeśli w grę wchodzą biały proszek i interwencje policji, zaczyna się inna rozmowa – broni się Sylwester Latkowski, redaktor naczelny „Wprost”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wprost: Ciemna strona Kamila Durczoka. Tygodnik ujawnia zaskakujące fakty z życia dziennikarza - Portal i.pl

Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany