Wojciech Stawowy: Zdaję sobie sprawę, że nie jestem ulubieńcem kibiców ŁKS [WYWIAD]

Pański poprzednik, Kazimierz Moskal, przed startem nowego sezonu ekstraklasy powiedział: ŁKS wniesie do elity świeżość. A jakie jest pańskie motto na grę w pierwszej lidze?

Nieważne gdzie, nieważne z kim, nieważne o co, ważne jak! Po prostu zależy nam bardzo na tym, grać zawsze tak samo, zawsze dobrze, zawsze do przodu, zawsze skutecznie. Jednym słowem, chcemy robić wszystko, aby nasi fani mieli wiele satysfakcji z naszej gry i postawy na boisku. Ja i drużyna mamy przed sobą cel, który chcemy osiągnąć, ale przy tym ani przez moment nie chcemy pozbawiać fanów przyjemności oglądania piłkarskiego spotkania. Marzą się nam futbolowe spektakle, po których nasi kibice wychodzić będą usatysfakcjonowani.

Nie było pana w seniorskiej piłce pięć lat. Przejął pan ŁKS po „covidowej” przerwie i kończył z zespołem rozgrywki ekstraklasy. Jakie wnioski i obserwacje ze spotkań w krajowej elicie? Co się podczas pańskiej nieobecności zmieniało w „dorosłej” piłce?

To nie tak, że Stawowy wziął sobie urlop od futbolu i nie interesował się tym co się dzieje w seniorskim graniu. Co prawda nie było mnie fizycznie przy żadnej z drużyn, ale cały czas byłem na bieżąco, obserwowałem rozgrywki, śledziłem grę, jeździłem na mecze i to nie tylko ekstraklasy, ale także niższych lig. Analizowałem taktykę zespołów, podglądałem co robią inni. W żadnym wypadku nie mogę powiedzieć, że wypadłem z obiegu.

A co się zmieniło w futbolu?

Piłka nożna cały czas idzie do przodu, staje się agresywna, zdecydowanie szybsza, bardziej kreatywna, bardziej kombinacyjna. Na pewno mecze są zdecydowanie bardziej atrakcyjne, bo poziom sportowy, w mojej ocenia, cały czas idzie do góry. Zmienia się także mentalność piłkarzy, do drużyn trafia dużo młodych uzdolnionych piłkarzy.

Są minusy?

Polski futbol wygląda nieźle, ale tylko tutaj nad Wisłą, na warunki krajowe. Niestety, w rywalizacji poza granicami naszego kraju nie możemy wiele zdziałać. Nasze klubowe drużyny nie mogą się przebić i kończą rywalizację na fazach wstępnych Ligi Mistrzów czy też Ligi Europy. To na pewno zmusza do smutnej refleksji i nas wszystkich związanych z piłką bardzo boli. Na pewno wiele mądrych głów zastanawia się, dlaczego tak jest. Liczę, że już w nieodległej przyszłości znajdziemy na to lekarstwo.



Zobacz na kolejnym slajdzie