Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Własny prąd z wiatraka. Pierwsza w Łodzi prywatna elektrownia wiatrowa

(izj)
Gondola z generatorem zamontowana na szczycie wieży wiatraka waży aż 7 ton.
Gondola z generatorem zamontowana na szczycie wieży wiatraka waży aż 7 ton. Paweł Łacheta
Na terenie posesji przy ul. Zakładowej 145/147 w Andrzejowie, kilkaset metrów od drogi, stanęły niedawno dwa generatory wiatrowe, zwane popularnie wiatrakami prądotwórczymi. To pierwsza tego typu elektrownia wiatrowa w Łodzi. Jej właścicielem jest Zbigniew Maurer.

Urządzenia dostarczają prąd do hali produkcyjnej, w której są wytwarzane pachołki drogowe. W razie potrzeby jest także możliwość przełączenia instalacji w ten sposób, by zapewniała prąd i ogrzewanie w stojącym w pobliżu domu, w którym pan Zbigniew mieszka z żoną.
- Pomysł budowy wiatraków zakiełkował w mojej głowie trzy lata temu, kiedy uczestniczyłem w konferencji jednej z firm energetycznych - wspomina pan Zbigniew. - Usłyszałem wtedy, że podwyżki cen prądu na poziomie 20 - 30 procent są nieuniknione w ciągu najbliższych lat. Co miesiąc wydaję na energię elektryczną od 12 do 15 tys. zł, więc dla mnie to była fatalna wiadomość. Zacząłem więc rozglądać się za innym rozwiązaniem.
Zanim ruszyła budowa, pan Zbigniew musiał uzyskać niezbędne pozwolenia: od Urzędu Miasta, sanepidu i straży pożarnej. Cała procedura trwała 10 miesięcy.
- Wylewanie fundamentów zajęło kolejne dwa miesiące - opowiada. - A montowanie wieży wraz ze śmigłami, z użyciem dźwigu, tylko dwa dni. Podłączenie trwało kolejne dwa miesiące.
Każdy z wiatraków ma 30 m wysokości i waży około 20 ton. Liczące 8,5 metra śmigła poruszają się z maksymalną prędkością 50 km/h. Jeden, produkcji krajowej, wytwarza 75 kilowatów prądu na godzinę (kosztował 100 tys. zł). Drugi, produkujący 130 kilowatów, sprowadzono z Danii za 200 tys. zł.
Po raz pierwszy wiatraki uruchomiono w listopadzie, ale wtedy nie było wiatru przekraczającego 4 m/s, niezbędnego, by mogły wytwarzać prąd. Na dobre udało się je przetestować dopiero w grudniu.
- W styczniu ten mocniejszy zaczął pracować nierówno, rozkołysała się też jego wieża - opowiada Zbigniew Maurer. - Okazało się, że w jednym ze śmigieł zamarzła woda i trzeba je było zdemontować. Teraz czekamy na ekipę, która zainstaluje je ponownie. Jeszcze w marcu wszystko będzie działać już pełną parą. Inwestycja ma zwrócić się w ciągu 5 - 10 lat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany