Władze Łodzi oszukały pasażerów. Rozkłady MPK cięte, bilety coraz droższe. W Łodzi autobusy kursują dwa razy rzadziej!

Łodzianie znów zostali oszukani przez władze miasta. Ubiegłoroczne podwyżki cen biletów miały być koniecznością, aby uniknąć cięć w rozkładach jazdy tramwajów i autobusów. Miało być to albo to. W rezultacie mamy najdroższe bilety komunikacji miejskiej w Polsce, a cięcia w rozkładach MPK wprowadzono cichaczem nie informując nawet o tym pasażerów. Łodzianie są wściekli i nie szczędzą gorzkich słów pod adresem miejskich urzędników.

O tym, że część linii kursuje znacznie rzadziej niż dotąd łodzianie dowiedzieli się z tabliczek przystankowych, gdy w pierwszych dniach marca wyszli rano by skorzystać z MPK i dojechać do pracy lub szkoły. Wcześniejsze komunikaty mówiły tylko o "zmianach rozkładów jazdy", ale nie o rzezi przeprowadzonej na częstotliwości kursowania.

Łodzianie przecierali oczy ze zdumienia, kiedy okazało się, że bardzo popularna i ciesząca się ogromną frekwencją linia 57 zamiast co 10 minut w szczycie kursuje przez cały dzień w takcie 20-minutowym, czyli tak jak do tej pory kursowała w niedziele. Spowodowało to niebywały tłok w godzinach porannego szczytu, a biorąc pod uwagę dłuższe "upychanie" pasażerów w autobusach, zaczęły one przyjeżdżać nawet z 30-minutowymi opóźnieniami.

Autobus co godzinę, bo nie ma kierowców

Jeszcze gorzej sytuacja wygląda na innych liniach, które po "zmianach rozkładu" pojawiają się na przystankach nawet co godzinę. Tak jest np. na linii 89 łączącej Radogoszcz z Teofilowem. Jeszcze w lutym kursowała ona co 20 minut w dni robocze i co 30 w weekendy. Teraz co 30 pojawia się w dni robocze, a w weekendy odstępy między kursami wynoszą 60 minut. To standard PKS kursującego do wsi, a nie linii pomiędzy dwoma liczącymi po niemal 100 tysięcy mieszkańców osiedlami.

Jaki jest powód zmniejszenia liczby pojazdów MPK na trasie? Maciej Sobieraj, wicedyrektor Zarządu Dróg i Transportu w Łodzi wyjaśnia, że winne są braki kadrowe w MPK.

- Dramatycznie brakuje kierowców. Nie jesteśmy w stanie obsłużyć wszystkich kursów, dlatego z części z nich trzeba było zrezygnować. Staraliśmy się nie zmniejszać częstotliwości linii tramwajowych oraz tych, które są najważniejsze z punktu widzenia dowozów do pracy.

Łodzianie płacą za bilety najwięcej w kraju, a mimo to muszą podróżować w niesamowitym tłoku lub stać na przystankach godzinami. Gdyby podniesiono płace kierowcom MPK, nie odchodziliby oni do innej pracy, a nowi kandydaci nie rezygnowaliby zaraz po tym, jak usłyszą ile zarobią za prowadzenie autobusu.

To bardzo odpowiedzialna i stresująca praca, za którą w MPK na rękę trudno dostać więcej jak 4 tysiące złotych. To nie jest atrakcyjne wynagrodzenie, zważywszy że w innych firmach przewozowych kierowcy mogą zarobić "na dzień dobry" dwa razy więcej.