Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielkanoc 2021. Przeor klasztoru Dominikanów w Gdańsku: - Zamknięcie świata zewnętrznego, to szansa, by znaleźć szczęście w samym sobie

Dorota Abramowicz
Dorota Abramowicz
Michał Osiek, przeor klasztoru Dominikanów w Gdańsku
Michał Osiek, przeor klasztoru Dominikanów w Gdańsku Karolina Misztal
Przed nami kolejne święta, spędzane w oddaleniu od bliskich. I nie tylko bliskich, ale generalnie - od ludzi. A także od Kościoła. Jak być z kimś blisko, kiedy jest się od siebie daleko? Jakie plusy niesie nam codzienność z koronawirusem w tle? Czy ci, którzy od ponad roku nie byli w Kościele, do niego wrócą? Jak będzie wyglądać odwrót od samotności i czy to w ogóle możliwe? I czy jakieś plusy niesie nam codzienność z koronawirusem w tle? - Wydaje mi się, że uczestnictwo w zbiorowej pogoni nie przynosi szczęścia. Paradoksalnie, zamknięcie świata zewnętrznego może sprawić, że zauważymy, iż to szczęście nie czeka w knajpie lub na zewnątrz nas. To jest szansa, by znaleźć szczęście w samym sobie - mówi Michał Osek, przeor klasztoru Dominikanów w Gdańsku

To już druga Wielkanoc czasu pandemii. Przed nami kolejne święta, spędzane w oddaleniu od bliskich. I nie tylko bliskich, ale generalnie - od ludzi. A także od Kościoła. Czy gdzieś można znaleźć odpowiedź na trudne pytania o nadzieję i samotność, jakie zadajemy sobie od wielu miesięcy?
Od razu przychodzi mi do głowy scena z Ewangelii, gdy Jezus spotkał się z apostołami pomimo zamkniętych drzwi. Wszedł i powiedział: „Pokój Wam!” (por. J 20,19).

Żyjemy w czasach, gdy wiele drzwi jest dla nas zamkniętych.
Wszystko jest pozamykane i dzieje się na dystans.

Jak być z kimś blisko, kiedy jest się od siebie daleko?
To trud bardzo wielu osób, bo pewnych rzeczy nie da się zastąpić. Chociaż mamy pod ręką telefon, kartki papieru, Skype, to jednak nic nie da w zamian bycia razem. Są takie relacje międzyludzkie, które wręcz domagają się spotkania i bliskości. I właśnie obecna sytuacja wyraźnie uświadamia nam, że wokół nas są osoby tak cenne, ważne, że bardzo chcemy z nimi przebywać. Ich brak, tęsknota za nimi powodują, że jesteśmy smutni.

Epidemia ograniczyła dotyk, wnuki nie przytulają dziadków, siostra nie uściska brata. Gdzieś czytałam, że osoby, które nie mają się do kogo przytulić, żyją krócej.
Być może tak jest. Zapamiętałem wyznania osób, które mówią, że ostatni raz, w gronie rodziny widzieli się ponad rok temu…

Czy pamięta ojciec powiedzenie, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu?
Spotkania rodzinne bywają bardzo wymagające. Ale jest smutek, że tego znów zabraknie. Myślę, że czasem grozi nam pułapka myślenia, że to, co dzieje się dziś jest dramatyczne, a to, co było wcześniej było idealne.

A nie było?
Warto się odkochać z idyllicznego postrzegania tych naszych świątecznych dni. Przecież zdarzały się niesnaski, napięcie, kłótnie o politykę, napychaliśmy się jedzeniem, marnowaliśmy czas Tęsknotę można opanować, realnie patrząc na przeszłość.

Jakie plusy niesie nam codzienność z koronawirusem w tle?
Jest to czas, w którym możemy się przejrzeć. Nie wszystko w nim jest nam dostępne. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu było inaczej - znajdowaliśmy szczęście w knajpie, ze znajomymi na piwie. Ekscytacja pojawiała się podczas wymiany plotek. Znacznie łatwiej było zagłuszyć to, co dzieje się w środku.

Im więcej doznań, tym bardziej byliśmy szczęśliwi?
Wydaje mi się, że uczestnictwo w zbiorowej pogoni nie przynosi szczęścia. Paradoksalnie, zamknięcie świata zewnętrznego może sprawić, że zauważymy, iż to szczęście nie czeka w żadnym lokalu lub na maratonie. Może to jest szansa, by znaleźć szczęście w samym sobie. Kierunek "na zewnątrz" nie jest wystarczający. Do poczucia harmonii potrzeba też doświadczenia samotności, smutku, a nawet nudy.

Znam wiele osób, które z obawy przed zachorowaniem od ponad roku uczestniczą w mszach tylko online. Słuchają ich w radio, oglądają w telewizji lub na portalach internetowych. Czy wrócą do kościoła?
Niedawno przeglądałem archiwalne zdjęcia z naszego kościoła św. Mikołaja w Gdańsku. Na fotografii z Wigilii Paschalnej z 2012 roku zobaczyłem kościół wypełniony ludźmi, jeden przy drugim, wszystko było zajęte, wierni siedzieli nawet na stopniach ołtarza. Z dzisiejszej perspektywy to jest jak fatamorgana. Jak oni nie bali się być tak blisko siebie? Czy nagle wszyscy zapomnieli o wirusach? A jednak z tamtego zdjęcia aż biła atmosfera bliskości, wspólnoty zanurzonej w liturgii. Pyta pani o powrót, czy będzie możliwy. Na pewno będzie on stopniowy i nie nastąpi natychmiast. Chyba będzie to zbiorowe leczenie się z różnych lęków. Na razie trzeba przyjąć rzeczywistość taką, jaką ona jest. Dla własnego bezpieczeństwa, z miłości wobec bliskich.

I kościoły na Wielkanoc będą prawie puste.
Nie jest to łatwe także z naszej perspektywy. Trudno powiedzieć kolejnej, przychodzącej na nabożeństwo osobie, że nie wejdzie do środka, bo wprowadzono obostrzenia i wszyscy musimy się temu podporządkować. Zdajemy sobie sprawę, jak bardzo wielkie jest pragnienie przychodzących, by wejść do wnętrza świątyni. Pozostaje modlitwa w domu i internet.

Obrazki na ekranie, mówią niektórzy.
To trudna forma uczestnictwa w liturgii, ale chyba jest w tym także szansa, by poczuć intymność w relacji z Bogiem. Święta Wielkanocne nasycone są specjalną atmosferą i emocją. Inną w Wielki Czwartek, inną w Wielki Piątek, Wielką Sobotę, dzień Zmartwychwstania Pańskiego. Poddajemy się tym emocjom i zwyczajom, każdego dnia odkrywamy coś dla siebie ważnego. Przychodzimy do Grobu Pańskiego, święcimy pokarmy wielkanocne. Przeżywając Wielkanoc w inny, narzucony przez pandemię sposób, mamy możliwość zauważenia czegoś, co mogło nam dotychczas umknąć przy dobrze znanym scenariuszu Bardzo wiele osób, oglądających transmisje mszy z naszego kościoła w Internecie komentuje, że nigdy wcześniej nie widzieli tak dokładnie tego, co dzieje się przy ołtarzu. Jak się wlewa wino do kielicha, jak się wlewa wodę, jak ksiądz odmawia cichą modlitwę. To, co było kiedyś dalekie i niedostępne, staje się nagle bardzo bliskie. I być   może - mimo oczywistej straty -  jest to jakaś szansa odkrycia Tajemnicy. Poza tym pełen kościół jeszcze niczego nie oznacza. Teraz w naszym kościele na mszy są 43 osoby, ale otrzymujemy sygnały od ludzi nie tylko z Gdańska, z kraju, ale także z zagranicy, dzięki którym wiemy, że modlimy się w konkretnym środowisku ludzi wierzących. Nie widzimy modlących się ludzi, ale wiemy, że oni są z nami.

A nie jest tak, że w domach sacrum zbyt bardzo miesza się z profanum? Kipi zupa, dzwoni telefon, brak ławek, klęczników, woni kadzidła, skupienia.  Chociaż w kościele też rozprasza widok nowego płaszcza sąsiadki lub płaczące dziecko.
Rzeczywiście, tak też bywa. Liturgia "online" mówi do nas: zadbaj teraz o siebie. Daj sobie czas na doświadczenie tajemnicy obecności Boga w Twoim życiu. Nie musisz zerkać na ludzi wokoło, nie zastanawiaj się co robią, czy coś przeszkadza, czy komuś pomóc? To jest czas, żeby zobaczyć co i jak przeżywasz. W samotności.

Przed nami święta wielkanocne. Niestety nie będą się one zbytnio różniły od poprzednich, a wszystko to spowodowane jest pandemią koronawirusa i rosnącą liczbą zakażeń. Jak będzie wyglądała Wielkanoc w 2021 roku? Oto najważniejsze informacje! KLIKNIJ W SLAJD I ZOBACZ NAJISTOTNIEJSZE INFORMACJE >>

Wielkanoc 2021 z obostrzeniami! Święta wielkanocne w pandemi...

Ta samotność staje się coraz trudniejsza. Nierzadko widzę, jak ludzie idący chodnikiem, zbliżając się do innego przechodnia wręcz odskakują z obawy przez zakażeniem. Jak będzie wyglądać odwrót od samotności i czy będzie to w ogóle możliwe?
Bardzo łatwo dajemy się ponieść lękowi. Z jednej strony boimy się samotności, z drugiej - choroby. I czasem jednego dnia stajemy po obu stronach. Stabilizacja po wyjściu z pandemii będzie polegała na zatrzymaniu tego wahadła. A także towarzyszących nam złych myśli. Warto przyjąć, że to my jesteśmy panami naszych myśli. Zapewne jeszcze przez długi czas będzie na towarzyszyć świadomość ryzyka, a tzw. normalność będzie wracała powoli, etapami. Z pewnością niektórym osobom już na zawsze będzie towarzyszył lęk.

Mówi się, że pandemia wpłynie na odchodzenie ludzi od kościoła. Czy ci, którzy odeszli, do Kościoła jeszcze wrócą?
Niektórzy ludzie wrócą, inni nie. Każdy przeżywa to indywidualnie. Znajdą się osoby, dla których dystans i ograniczenia będą drogą do życia bez wiary i bez Kościoła, do którego należeli już tylko siłą przyzwyczajenia. Oni odejdą, choć może w innym momencie swego życia znów się w nim pojawią. Są też tacy, którzy nagle poczują brak i tęsknotę, której dawno nie odczuwali.

Często spotykacie się z takimi rozterkami?
W dobie Covidu to spowiedź staje się wydarzeniem dużo bardziej znaczącym. Są to spowiedzi dłuższe, przemyślane, wymagające rozmowy. Niektóre osoby przez to, że dostęp do uczestnictwa w mszy świętej stał się możliwy po naciśnięciu przycisku na klawiaturze komputera, powróciły do praktykowania swojej wiary.  W dobie poważnego kryzysu Kościoła ludzie podejmują także ważne decyzje, dotyczące chrztu lub zawarcia związku małżeńskiego. Zauważyłem, że niezależnie od kryzysu Kościoła poszukiwanie duchowości i Boga idzie innym torem, jakby obok.

Sama w minionym tygodniu pisałam o wzruszającym ślubie udzielonym przez księdza w szpitalu zakaźnym w Gdańsku. Pan młody, chorujący na covid, był w poważnym stanie. Panna młoda w kombinezonie, podobnie jak świadkujące pielęgniarki. Usłyszałam, że ślub miał dać choremu nadzieję i siłę do walki.
Niesamowita historia, też o niej czytałem.

Nieoficjalne doniesienia mówią, że ponoć pacjent już czuje się lepiej. W intencjach mszalnych też częściej, niż zwykle, prosi się o zdrowie zakażonych, cierpiących osób.  A może trochę prawdy jest w powiedzeniu "jak trwoga to do Boga"?
Nigdy nie przekreślam takiej motywacji, bo niekiedy wiele dobra można w ten sposób uruchomić. Choć zazwyczaj komentujemy podobne działania z uśmiechem, ma to jakiś sens. Czasem ktoś potrzebuje impulsu, nawet sytuacji, trudu, by zatrzymać się, pomyśleć, a potem dzieje się w nim coś dobrego. Zatrzymuje się i idzie dalej, inaczej niż dotychczas.

Zauważalne jest jednak, że ta epidemia - w przeciwieństwie do zaraz trapiących ludzkość przed wiekami - nie powoduje już widocznego wzmożenia religijnego. Człowiek jest teraz trochę inny?
Rzeczywiście, duchowość jest inna i praktyka też jest inna. Jednak zainteresowanie Bogiem jakby pulsuje cały czas. Jest coś w nas, co sprawia, że szukamy.

Czy więc można być blisko, jeśli jest się tak daleko?
Odpowiedź nie jest prosta. Obawiam się płytkich słów, padających zbyt łatwo, obiecujących, że tak, że jest to możliwe. Niestety, może trzeba odpowiedzieć, że zamknięcie to zamknięcie. Jesteśmy daleko i tego doświadczamy... Jednak pomimo tego zamknięcia nie jesteśmy bezradni i możemy doświadczać obecności. To od nas zależy. Trochę tak, jak w tym cytacie z Ewangelii, kiedy Jezus po zmartwychwstaniu, choć drzwi były zamknięte, wszedł do Wieczernika i spotkał się z uczniami.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany