Wielka ucieczka z ŁKS?

Andrzej Voigt w klubie z al. Unii pojawił się w lutym. na fali wielkiego entuzjazmu został prezesem. Sprowadził mnóstwo zasłużonych i wysłużonych piłkarzy, którzy pod wodzą Piotra Świerczewskiego mieli uratować ekstraklasę dla ŁKS. Nie uratowali. Obiecywał też, że że w klubie pojawią się sponsorzy, którzy zainwestują 3 mln zł. Nic z tego nie wyszło. Stracił funkcję prezesa, a teraz gry widmo upadku znów zagląda do bram klubu, po prostu z niego uciekł. Ciekawe, czy za kilka miesięcy jak wielu innych pracowników nie wystąpi do sądu z roszczeniami finansowymi wobec łódzkiego klubu i w jego imieniu zacznie działać w ŁKS... komornik?
Za jego przykładem pójdą piłkarze i też zaczną się ewakuować z tonącego okrętu, gdzie nikt nic nie wie, nie ma pieniędzy, a najważniejszym najbliższym wydarzeniem w historii klubu jest to, że... idą święta.

Nie wróci do Łodzi wyśmiewany, ale strzelający gole, napastnik Jakub Więzik, który teraz może zostać superstrzelcem(?) Śląska Wrocław. Mateuszem Stąporskim mocno zainteresowany jest GKS Bełchatów, choć Michał Probierz musi sobie zdawać sprawę, że ełkaesiak ekstraklasy mu nie uratuje. Stal Mielec bardzo chciałaby, żeby w rodzinne pielesze wrócił bramkarz Bogusław Wyparło. Pozostali, no może poza Agwanem Papikyanem, muszą liczyć na obrotność swoich menedżerów (jeśli takich mają) lub łut szczęścia, bo polska piłka uboga w oferty dla dobrych, a co dopiero słabych graczy nie czeka na nich z otwartymi rękami. Nie można jednak wykluczyć, że na pierwszy trening 7 stycznia (kto go poprowadzi?) nie stawi się nawet jedenastu piłkarzy i zamiast ruszać w teren chłopaki w hali pograją sobie w... futsal.