Widzew-Wisła Can-Pack Kraków 61:85. Gra lepsza od wyniku

Umówmy się - nikt normalny nie powinien mieć większych pretensji do drużyny z Łodzi po porażce. Potencjał obu zespołów jest bowiem nieporównywalny, rywalizują przecież o zupełnie inne cele.

Oczywiście, w sporcie zawsze najważniejszy jest końcowy rezultat. Żeby było jasne - wiślaczki pełni zasłużenie. Ale podopieczne serbskiego trenera Dejana Kovacevicia na pewno uniknęły kompromitacji i to starcie wcale nie było dla zdecydowanego faworyta ,,spacerkiem". Po pierwszej kwarcie Widzew prowadził dwoma punktami, a gdyby zachował więcej zimnej krwi w trzech, czterech sytuacjach, ta przewaga mogła być znacznie wyższa.

Rzecz jasna, to i tak nie wystarczyłoby do zwycięstwa. Ale emocje na parkiecie mogłyby potrwać znacznie dłużej. Szkoda aż tak szybko ,,złapanych" trzech fauli przez amerykańską środkową Brandi Harvey-Carr i kilku kontrowersyjnych decyzji arbitrów. Raz jeszcze powtórzmy - Wisła i tak byłaby górą, jednak musiałaby włożyć w to spotkanie bez porównania więcej wysiłku.

Łodzianki mogły liczyć na doping kilkuset kibiców. Oby tak było w każdym meczu.

W następnym starciu o punkty drużyna Kovacevicia zmierzy się we Wrocławiu z tamtejszą 1 KS Ślęzą Wrocław (28 stycznia, 16).

Widzew - Wisła Can-Pack Kraków 61:85 (24:22, 8:20, 8:23, 21:20)
Widzew: Scheer 20, Harvey-Carr 9, Drop 8, Gertchen 7, Schmidt 4 oraz: Zawidna 9, Paździerska 2, Zapart 2, Kudelska.
Wisła: Parker 18, Rodriguez 15, Greinacher 12, Ziętara 5, Radocaj 4 oraz: Abdi 15, Reid 5, Niedźwiecka 5, Suknarowska-Kaczor 4, Labuckiene 2.