Widzewski bestseller. Jak nie awansować z 15-milionowym budżetem?
Podmuch wiatru z Bełchatowa
Ludzie, którzy rządzą klubem, którzy mnożą stanowiska, nie słuchają wydaje się nikogo poza klakierami (krytyczny głos byłych wybitnych widzewiaków jest ignorowany!), dają zarobić i to dobrze piłkarzom, ale nie tylko im, stworzyli tak naprawdę domek z kart, który za chwilę może się rozpaść po silniejszym podmuchu wiatru z Bełchatowa.
Ta struktura powiedzmy to szczerze, nie funkcjonuje, trzeba stworzyć nową, której podstawą będzie grająca widowisko i skutecznie drużyna, dająca satysfakcję 17 tysiącom fanów przychodzących na stadion przy al. Piłsudskiego. Łaska pańska bowiem na pstrym koniu jeździ i za chwilę może się okazać, że z wielkiego kibicowskiego boomu, kapitału zaufania i wielkiej wiary zostanie tylko bańka mydlana, którą wystarczy przekłuć i rozpryśnie się na Łódź i okolice.
Smutny los Garbarnii
W futbolu może zdarzyć się wszystko. W niedzielę (początek, godz. 13.05) Widzew jest w stanie pokonać GKS w Bełchatowie (choć jesienią u siebie nie potrafił tego zrobić, było 0:0) i awansować.
Problemów nie da się jednak zamieść pod dywan i przykryć wszystkiego naiwną wiarą, że po awansie będzie już tylko lepiej. To, co dziś widać gołym okiem, to to, że w jeszcze bardziej wymagającej i trudnej I lidze, Widzew z takim składem i grą zaliczałby się jedynie do słabeuszy i szybko podzielił smutny los Garbarni Kraków, która z hukiem spadła z ligi.
Czytaj na kolejnym slajdzie