Widzew-ŁKS 0:0. To goście mogą być bardziej zadowoleni

Przed pierwszym gwizdkiem arbitra obie drużyny zdawały sobie sprawę z wagi tego spotkania. ŁKS był liderem tabeli, natomiast Widzew był trzeci i tracił do lokalnego rywala cztery punkty.

Patrząc więc z tej perspektywy, to podopieczni trenera Wojciecha Robaszka mogą być bardziej zadowoleni ze zdobytego punktu. Mają przecież znacznie większą szansę na doścignięcie Finishparkietu Drwęcy, podczas gdy drużyna prowadzona przez trenera Przemysława Cecherza musi liczyć na splot wielu korzystnych okoliczności.

Niestety, ale nie sposób zbyt wiele dobrego powiedzieć o tych derbach, najdelikatniej zresztą mówiąc. Naprawdę mamy świadomość, że mówimy dopiero o czwartym poziomie rozgrywkowym w Polsce, oczekiwaliśmy jednak widowiska przez duże „W”, mecz przy al. Piłsudskiego na pewno takim nie był.

W poprzednich derbach padł remis 2:2. Wówczas czerwoną kartką ukarany został widzewiak Kamil Tlaga, tym razem boisko musiał opuścić Paweł Pyciak. Ale wtedy ŁKS potrafił zdobyć gola w liczebnej przewadze, a teraz Widzewowi to się nie udało.

Poczucie niedosytu jest więc ogromne. Istnieje przecież całkiem realna opcja, że to nie w Łodzi już za kilka miesięcy zagości druga liga. A tego z pewnością nie chcieliby sympatycy zarówno ŁKS, jak i Widzewa.

W następnej kolejce ŁKS zagra w Elblągu z Concordią (niedziela, 12), natomiast Widzew podejmie Huragan Morąg (poniedziałek, 19.10). Zwycięstwa są niezbędne.