Matematyczne wyliczenia dowodzą, że tak, ale w polskim futbolu racjonalne kalkulacje często są zawodne. Sytuacja będzie jaśniejsza po dwóch arcytrudnych ligowych pojedynkach, gdy łodzianom przyjdzie się zmierzyć na wyjeździe z Legią i Jagiellonią.
Trener Czesław Michniewicz zrobił wszystko, żeby wygrać spotkanie za sześć ligowych punktów. Ustawił zespół wyjątkowo ofensywnie, z trzema stoperami w defensywie i trzema napastnikami. Cel osiągnął, choć może trochę inaczej niż się spodziewał. Dwie z trzech strzelonych przez gospodarzy bramek padły bowiem po stałych fragmentach gry. W konstruowaniu składnych akcji przeszkadzała łodzianom wielka dziura na boisku, jaka powstała między napastnikami a resztę zespołu. Druga linia miała kłopoty z utrzymanie przewagi na środku boiska, cofała się zbyt głęboko pod własne pole karne, w efekcie przemyślanych ataków było w pierwszej fazie spotkania tyle, co na lekarstwo.
Sprawdziło się jednak przysłowie do trzech razy sztuka. Trzecie prostopadłe podanie w pole karne przyniosło pożądany efekt. Po sprytnym zagraniu Panki do Nakoulmy wychodzący na czystą pozycję piłkarz z Burkina Faso został sfaulowany z tyłu przez Hirckę. Sam poszkodowany pewnie wykonał jedenastkę. Zmylił Juszczyka, posyłając piłkę w przeciwległy róg bramki.
Na początku drugiej połowy znów niewiele się działo, choć inicjatywa cały czas należała do łodzian. Jeden z ataków zakończył się faulem na Pance około 20 metrów od bramki. Rzut wolny wykonywał Dudu. Piłka poszybowała nad murem, bramkarz ją odbił, ale zrobił to tak niefortunnie, że wpadła do siatki.
Wydawało się, że ten gol przesądził sprawą i nic wielkiego w tym spotkaniu już się nie wydarzy. Piłka nożna jest nieobliczalna i zaskakująca, stąd takie jej powodzenie u publiczności. Bramka dla Widzewa dodała animuszu... gościom, którzy z minuty na minutę atakowali coraz śmielej. Cofnięci łodzianie skupiali się na rozbijaniu ataków rywali. Ostrzeżeniem był pierwszy celny strzał gości, autorstwa Chomiuka. Dwie minuty później padła kontaktowa bramka. Rzut wolny wykonywał Radzewicz. Mielcarz nie do końca wiedział, co chce robić czy łapać piłkę czy też ją wybić. W efekcie odbiła się mu od rąk i wpadła wprost pod nogi szarżującego Telichowskiego, który pewnym strzałem posłał ją do bramki. I w tym momencie zaczął się mecz na całego. Ostatnie minuty wynagrodziły wcześniejszy brak wielkich sportowych emocji. Polonia nie miała nic do stracenia. Rzuciła się do odrabiania strat. Robiła to chaotycznie, niefrasobliwie, co chwila narażając się na niebezpieczne kontry.
Widzew mógł w tym czasie strzelić pięć goli, a nie jednego. Pod bramką rywala zawodzili Panka, Budka, Sernas. Wyręczył ich w ostatniej akcji pojedynku rezerwowy Oziębała. Broź przerzucił sprytnie piłkę nad obrońcami Polonii i Oziębała znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Kopnął piłkę obok interweniującego Juszczyka. Ta jednak odbiła się od słupka. Tak szczęśliwie, że wróciła pod nogi łodzianina, który tym razem się już nie pomylił i ustalił wynik meczu.
Zaskoczeniem dla kibiców była obecność w składzie Nakoulmy. Okazało się, że warto było czekać na jego powrót. Piłkarz po raz ostatni pojawił się na boisku w sierpniu zeszłego roku. Potem długo leczył kontuzje. Wreszcie, gdy wrócił, pokazał, że może być wartościowym graczem zespołu. Szybki, silny, dobry technicznie, wszędobylski stanowił największe zagrożenie dla defensywy Polonii. W kolejnych meczach może być jeszcze lepszy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Dawno niewidziana Szostak na imprezie. Bardzo się zmieniła [ZDJĘCIA]
- Roksana Węgiel i Kevin Mglej wezmą nowy ślub! Sensacyjne szczegóły tylko u nas
- Rozanielona Kinga Duda wije sobie nowe gniazdko w Warszawie! ZDJĘCIA TYLKO U NAS
- Grób Wojciecha Siemiona wyróżnia się na cmentarzu. Uwielbiany aktor zginął tragicznie