To, że Widzew jest faworytem, to zresztą zbyt delikatne określenie. Gdyby główny i najpoważniejszy kandydat do wywalczenia awansu do drugiej ligi miał mieć jakiekolwiek kłopoty z pokonaniem ambitnego beniaminka, ale nie mającego właściwie żadnych atutów, dających realne nadzieje na utrzymanie się, byłby to powód do ogromnego wstydu.
Drużyna z Wikielca nieprzypadkowo zdobyła jak dotąd zaledwie punkt. Nie może być inaczej, skoro potrafiła zremisować jedynie z Victorią w Sulejówku (1:1), strzeliła zaledwie osiem bramek, tracąc ich aż 25.
Żeby było jasne, nie wymagamy od zespołu z al. Piłsudskiego, by gromił każdego przeciwnika. W tej chwili to po prostu nierealne.
Nie ma jednak powodu, by tym razem głosić asekuracyjne tezy w rodzaju „w tej lidze nie ma słabeuszy”, „każdy może wygrać z każdym”, „musimy być w pełni skoncentrowani” itp. Widzew ma taki potencjał kadrowy, że nie powinien mieć żadnych problemów z wygraną.
Zapewne podobnie uważa prowadzący zespół trener Franciszek Smuda. Były selekcjoner reprezentacji Polski nie byłby jednak sobą, gdyby co jakiś czas nie „odleciał”. W rozmowie z „Przeglądem Sportowym”, odpowiadając na pytanie o dobre przygotowanie motoryczne do rundy jesiennej, stwierdził bowiem, że „od pierwszego treningu dokładałem chłopakom swoje dawki”. Wypada więc przypomnieć Smudzie, że objął Widzew we wtorek 8 sierpnia, a pierwszy mecz pod jego wodzą zespół rozegrał w sobotę 12 sierpnia. Nie zamierzamy dyskutować z faktami. Dziś jesteśmy w stanie zgodzić się, że zmiana szkoleniowca była potrzebna. Ale akurat o kwestie związane z kondycją piłkarzy zadbał poprzednik Smudy, Przemysław Cecherz.
W środę łodzianie ćwiczyli w Gutowie Małym. Najważniejszym elementem zajęć była gra wewnętrzna. Jak poinformował oficjalny portal klubu, mocno trzeszczały kości. Odczuł to doświadczony pomocnik Daniel Mąka. Na szczęście badania lekarskie po treningu wykluczyły u niego poważniejszy problem zdrowotny. W strugach deszczu, na pełnych obrotach, pracował już środkowy defensor Radosław Sylwestrzak.
Sobotnie spotkanie w Wikielcu dla gości jest po prostu kolejną okazją do zdobycia punktów. Natomiast dla maleńkiego Wikielca to prawdziwie święto i bodaj największe sportowe wydarzenie w historii.
Potwierdza to prezes GKS Krzysztof Sadowski na profilu klubu na Facebooku. - Spodziewamy się ponad 30 akredytowanych dziennikarzy i 450 kibiców z Łodzi, będzie kilkanaście kamer z mediów regionalnych i klubowych. Pojawi się dodatkowa trybuna, nie ukrywam, że chcielibyśmy pobić rekord frekwencji. Dotychczas najwięcej widzów na naszym stadionie zasiadło podczas spotkania z Garbarnią Kraków, było ich około 1200. Z pewnością będzie bezpiecznie, marzy mi się sprawienie ogromnej niespodzianki - mówi Sadowski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Ostrzegamy: Daniel Martyniuk znowu "śpiewa". Ekspertka wysyła go na oddział
- Dawno niewidziana Szostak na imprezie. Bardzo się zmieniła [ZDJĘCIA]
- Roksana Węgiel i Kevin Mglej wezmą nowy ślub! Sensacyjne szczegóły tylko u nas
- Rozanielona Kinga Duda wije sobie nowe gniazdko w Warszawie! ZDJĘCIA TYLKO U NAS