Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Widzew - Zagłębie 0:0. Nie było goli i emocji

Paweł Strzelecki
Piłkarze Widzewa w tym sezonie nie przegrali meczu. Dwa spotkania wygrali i pięć zremisowali. Niestety dwa ostatnie występy trudno zaliczyć do udanych. Przeciętna gra pozwala na ciułanie punktów po bezbramkowych remisach, ale czy taka postawa przystoi klubowi z tak wspaniałą tradycją?

Lepiej wszedł w mecz Widzew. Już w 3 minucie łodzianie przeprowadzili składną akcję. Po szybkiej wymianie piłki między Piotrem Grzelczakiem, Adrianem Budką i Mindaugasem Panką ten ostatni z 12 metrów posłał ją nad poprzeczkę. W odpowiedzi 5 minut później równie niecelny był strzał Łukasza Hanzela. Potem zobaczyliśmy kuriozalną sytuację. Janusz Gancarczyk ujrzał żółtą kartkę za przeszkadzanie Dudu we wrzuceniu piłki z autu.


O piłkę walczy Piotr Grzelczak, który wrócił do widzewskiej jedenastki. Fot. Maciej Stanik

W sumie w pierwszym kwadransie więcej było futbolowych szachów niż składnych ataków i uderzeń na bramkę. Obie drużyny poczynały sobie nadzwyczaj ostrożnie, nie chcąc się narazić na skuteczną kontrę rywala. Jedynym wydarzeniem były trzy faule pod rząd ambitnego, ale chaotycznego Princewilla Okachiego. Dobrze, że sędzia był tolerancyjny i nie pokazał mu żółtej kartki.

Wreszcie w 21 min Widzew ruszył prawą stroną z kontrą. Skończyła się ona niecelnym strzałem Budki, ale na bezrybiu i rak ryba. Prawy pomocnik zebrał od znudzonych widzów gromkie oklaski.
W takim spotkaniu bez akcji ważne są stałe fragmenty gry. W 29 min po centrze Budki z rzutu wolnego, najwyżej do piłki wyskoczył Jarosław Bieniuk, ale główkował obok słupka. W odpowiedzi indywidualną akcję przeprowadził Szymon Pawłowski. Odnotowaliśmy pierwsze celne uderzenie. Dobrze ustawiony Maciej Mielcarz nie miał kłopotów ze złapaniem futbolówki.
Zmiana pozycji Niki Dzalamidze z Okachim, po której Gruzin został lewym pomocnikiem, niewiele dała. Składnych akcji nadal brakowało. A najczęstszym widokiem było wybijanie piłki w myśl zasady byle wyżej i dalej. W ostatniej akcji pierwszej połowy Pawłowski zacentrował tak nieudolnie, że o mały włos nie zdobył bramki. Z dośrodkowania wyszedł niebezpieczny lob. Czujny Mielcarz wybił jednak piłkę nad poprzeczkę.
W sumie o pierwszej połowie można powiedzieć, że się odbyła i natychmiast o niej zapomnieć. Poziom był marniutki. Czego jednak można się spodziewać po ligowych średniakach, skoro mocarze Legia i Wisła w konfrontacji z futbolową Europą stają się chłopcami do bicia.
Druga połowa zaczęła się od pierwszego celnego strzału Widzewa. Autorem uderzenia, które nie sprawiło żadnego kłopotu bramkarzowi, był Budka. Za chwilę znacznie groźniej uderzał po długim rogu Okachi, Bojan Isailović z najwyższym trudem wybił piłkę na rzut rożny. Za sprawą ambitnie atakującego Widzewa gra stała się szybsza, ciekawsza, ożywiła fanów. Niestety trwało to niecały kwadrans. Potem wszystko wróciło do normy, czyli popisów niedokładnych podań, chaosu i przypadkowości.


Obrońcom Widzewa najwięcej problemów sprawiał Szymon Pawłowski. Fot. Maciej Stanik

Łodzianie zepchnęli jednak rywali do defensywy. Niestety ich chaotycznym atakom brakowało wykończenia. Dośrodkowania trafiały w ręce bramkarza. Strzały były mocno niecelne lub spóźnione, więc skutecznie blokowali je obrońcy.
W ostatnim kwadransie ośmielili się grać do przodu goście i po strzale Pawłowskiego i rykoszecie o mały włos nie dopięli celu. Na szczęście znakomitym refleksem wykazał się Mielcarz i odbił piłkę. Na trzy minuty przed końcem będący cztery metry od bramki Widzewa stoper Sergio Reina zachował się tak, jakby kopał piłkę na uwolnienie, posłał ją wysoko nad poprzeczkę.
Ostatni gwizdek sędziego kibice skwitowali przeciągłymi gwizdami.
Łodzianie obawiali się akcji Sernasa, tymczasem trudno sobie to wyobrazić, ale Litwin grał jeszcze gorzej niż pod koniec swojej kariery w Widzewie. Niewidoczny, odcięty od podań, praktycznie przedreptał całe spotkanie. Napastnik bez wyrazu, podobnie jak cały zespół, który w przedsezonowych zapowiedziach miał być czarnym koniem rozgrywek, a tymczasem jeszcze nie wygrał meczu, choć mamy za sobą siedem kolejek spotkań. Czy podrażnione w swych ambicjach władze Zagłębia będą tolerować tę sytuację, czy może zdecydują się na rewolucję i jednak zwolnią trenera Jana Urbana?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany