Widzew. W meczu z Zagłębiem od katastrofy po happy end

Bardzo źle weszliśmy w mecz, bo straciliśmy szybkiego gola na samym początku - mówi Bartosz Guzdek i ma rację. Padł gol po szkolnym błędzie w ustawieniu się. Potem był kolejny i kolejny. Zagłębie mogło podwyższyć prowadzenie. Tak się nie stało, w czym duża zasługa Jakuba Wrąbla. Oddajmy jeszcze raz głos Guzdkowi, który mówi: Podnieśliśmy się po raz kolejny i walczyliśmy. Ostro „gryźliśmy" trawę i to przyniosło efekty

Za ambicję i wolę walki Widzew został nagrodzony jedenastym w tym sezonie zwycięstwem, ale też bramką wyjątkowej urody, której autorem był obrońca Patryk Stępiński.

Zobaczyłem, że jest trochę miejsca w środku pola, zszedłem, uderzyłem i padła piękna bramka. Takie wejścia ofensywne nie są ściśle zaplanowane. To wszystko dzieje się zależnie od przebiegu gry. Trenerzy zachęcają nawet stoperów do tego, by podejść gdzieś wyżej i oddawać strzały czy szukać ostatnich podań. Dziś udało mi się to pierwsze. Wcześniej nie wchodziłem w pole karne na stałe fragmenty gry, bo nie jestem też najwyższym zawodnikiem. W tym sezonie zdarza mi się to częściej, co owocuje bramkami czy asystami, a miałem też jeszcze kilka klarownych sytuacji - mówi Stępiński

W ostatnich pięciu meczach przed pojedynkiem z Zagłębiem Widzew zdobył tylko trzy punkty, rywale zaś osiem. Atutem łodzian było jednak znów to, że u siebie nie przegrywają, mając teraz po pokonaniu sosnowiczan 3:2 na swoim koncie osiem zwycięstw i dwa remisy. Stadion przy al. Piłsudskiego wypełniony kibicami działa niezwykle motywująco na łódzką drużynę. I nie jest jej wtedy straszny ani rywal, ani warunki atmosferyczne, w tym wypadku padający momentami obficie, śnieg. To było 38 spotkanie obu drużyn. 19 zwycięstw Widzewa, 11 remisów, 8 zwycięstw Zagłębia. Bramki: 54-39 dla Widzewa.