Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Widzew. Prezes Cacek nie chce „kupionego” trenera

pas
Widzew przegrał szósty mecz z rzędu, piąty pod wodzą Rafała Pawlaka. Za rządów nowego szkoleniowca w trzech pojedynkach na stadionie przy Piłsudskiego widzewiacy nie zdobyli nawet punktu i nie strzelili żadnego gola, tracąc pięć bramek. Tragiczny bilans. Nic dziwnego, że łodzianie są na ligowym dnie.

Trener chciał rzucać się z szabelką na czołgi, jak Gibraltar na Polskę, ustawił zespół odważnie, wierząc, że trzej obrońcy i dwaj defensywni pomocnicy wystarczą do zatrzymania lepszego o klasę rywala.
Srogo się pomylił, choć gole w meczu z Zagłębiem padły po juniorskich indywidualnych błędach. Maksymilian Rozwandowicz, nie wiedzieć czemu, próbował zatrzymać piłkę w polu karnym ręką. Dino Hamzić wybiegł daleko za pole karne i dał się zaskoczyć młokosowi. Krystian Nowak podawał futbolówkę tak, że rywale wyprowadzili zabójczą kontrę.
Łodzianie przez całe spotkanie zdobyli się na jeden anemiczny strzał (Veljko Batrović). Taki sam efekt ofensywny, a może lepszy, uzyskaliby, gdyby ustawili autobus złożony z dziewięciu piłkarzy przed własnym polem karnym plus bramkarz i wybijali futbolówkę byle dalej do jednego szybkiego zawodnika w przodzie.
Gra na tzw. latawca mogła im przynieść bezbramkowy remis. Każdy punkt jest dla Widzewa bezcenny. Piękno gry, taktyczne nuianse nie mają żadnego znaczenia, skoro są wyjątkowo nieskuteczne.

Grupa łódzkich biznesmenów chciała zapłacić za kontrakt topowego trenera, który odważyłby się poprowadzić zespół i odwrócić złą kartę. Gotowi byli wyłożyć pieniądze, żeby na szkoleniowej ławce pojawił się znów Czesław Michniewicz.

Niestety, prezes Sylwester Cacek uznał, że takie kupowanie trenerów nie mieści się w jego filozofii prowadzenia piłkarskiego klubu. Jest zatem Rafał Pawlak, Czesław Michniewcz miał pojawić się na stadionie w roli kibica, ale nie dojechał. Popsuł mu się samochód. Biednemu wiatr w oczy.
Co czeka Widzew, jeśli nic się nie zmieni? Pogrążanie się w jeszcze większej beznadziei i frustracji. Tylko wyjątkowej tolerancji sędziego Adam Duda zawdzięcza to, że nie wyleciał z boiska po brutalnym ataku z tyłu w nogi rywala. Zobaczył żółtą kartkę, która i tak eliminuje go z udziału w kolejnym meczu z Chrobrym w Głogowie (8 listopada o godz. 16).
Napastnik (?) odpocznie od grania, choć taka przerwa (może na zawsze) dobrze by zrobiła większości zawodników Widzewa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany