Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Widzew potrzebuje punktów. Czasu coraz mniej

Jan Hofman
Trudno mówić o optymizmie w szeregach piłkarskiej drużyny Widzewa.

Łodzianie przegrali 0:1 ze słabym Śląskiem we Wrocławiu i nadal zajmują ostatnie miejsce w tabeli ekstraklasy. A to oznacza, że utrzymanie widzewskiej drużyny w krajowej elicie może być jedynie realne, kiedy klub zawrze sojusz z Davidem Copperfieldem, specjalistą od sztuk magicznych.
Mówiąc już jednak poważnie, sytuacja zespołu prowadzonego przez trenera Artura Skowronka jest nie do pozazdroszczenia. Do zakończenia rywalizacji w ekstraklasie pozostały cztery kolejki, a drużyna z al. Piłsudskiego do bezpiecznego czternastego miejsca (zajmuje je Cracovia) traci pięć punktów. To oczywiście dużo, jednak z punktu widzenia matematyki sytuacja łodzian nie jest beznadziejna, ale jeśli wzięć pod uwagę, z kim Widzew będzie jeszcze rywalizował, to trudno widzieć przyszłość w jasnych barwach.
W piątek zespół Skowronka zmierzy się w Łodzi z  Jagiellonią Białystok. Później czeka go wyjazd do Bielska-Białej, ponownie mecz w Łodzi z Piastem i na zakończenie sezonu pojedynek w Lubinie z Zagłębiem.
Dotychczasowe spotkania w grupie spadkowej pokazały, że każdy może wygrać z każdym. I to oczywiście jest dobra wiadomość dla Widzewa, ale w grze drużyny należy poprawić wiele spraw. Na pierwszy rzut powinien pójść Eduards Visnakovs. Łotysz musi mieć  ogromne wyrzuty sumienia po meczu w stolicy Dolnego Śląska. To jego kiepska dyspozycja przesądziła o tym, że łodzianie nie wywieźli z Wrocławia nawet punktu. Gdyby nie miał problemów z trafianiem do bramki, to nawet kontrowersyjna decyzja sędziego o przyznaniu gospodarzom rzutu karnego nie odebrałaby łodzianom punktów. A tak pewnie w drużynie wściekłość pomieszana z bezradnością. Przecież na boisku wykonano kawał dobrej roboty, przygotowano precyzyjnie akcje, stwarzając Visnakovsowi wspaniałe sytuacje, ale ten zawiódł niemiłosiernie, niwecząc trud pozostałych kolegów. To musi boleć.
Wydaje się, że Łotysz czas dzielący go od meczu z Jagiellonią powinien spędzić na boisku, ćwicząc aż do znudzenia strzały na bramkę i to w przeróżnych sytuacjach. Mecz we Wrocławiu pokazał, że precyzja to jego pięta achillesowa, która niestety ma przykre konsekwencje dla całej jego drużyny.
Niepokoi także dyspozycja fizyczna widzewiaków. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że pressing na całym boisku jest to niezwykle kosztowny dla organizmu wysiłek, ale jeśli ktoś decyduje się na taką taktykę, to musi być przekonany, że zawodnikom wystarczy sił. Niestety, trener przeliczył się w meczu z Koroną w Kielcach, a także we Wrocławiu. W ostatnich dwudziestu minutach spotkania ze Śląskiem łodzianie główną uwagę zwracali na własne wysokie tętno, a nie na ruchy przeciwnika. A to się zemściło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany