Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Widzew podejmuje Miedź. Czas wreszcie wygrać u siebie

Jan Hofman
Przed piłkarzami pierwszej ligi siódma kolejka mistrzowska. W sobotę o godz. 16 Widzew podejmować będzie Miedź Legnica, zespół, który przed sezonem uważany był, podobnie jak łodzianie, za jednego z kandydatów do awansu.

Oczekiwania jednak nie idą w parze z możliwościami. Ani Widzew, ani Miedź nie rozpieszcza swych kibiców, zajmując miejsca dalekie od ich oczekiwań. Po sześciu kolejkach legniczanie są na siedemnastej pozycji w tabeli (5 punktów), a łodzianie na dwunastej (6 punktów).
Na pewno lokata Miedzi to ogromne rozczarowanie dla miejscowego środowiska, bowiem nie tak miało być. Przed sezonem zatrudniono w klubie szkoleniowca ze sporym stażem w ekstraklasie. Wojciech Stawowy miał być gwarantem sukcesów, choć sam starał się tonować rozbudzone oczekiwania, bo niektórzy już widzieli drużynę w ekstraklasie.
– Jestem zdania, że zamiast dużo mówić, lepiej więcej pracować. Po co składać jakieś deklaracje, coś obiecywać, jak później i tak wszystko zweryfikuje boisko. Mogę jedynie powiedzieć, że będziemy chcieli grać widowiskowo, aby dać jak najwięcej radości naszym kibicom – mówił trener.

Gdy przyjrzymy się uważnie statystykom, to można dojść do wniosku, że łodzianie nie powinni mieć problemów z wygraniem meczu, pierwszego w tym sezonie przed własną publicznością. Miedź trzykrotnie w tych rozgrywkach grała na wyjazdach i za każdym razem schodziła z boiska pokonana (bramki 3:8), ale widzewiacy powinni pamiętać, że nawet najgorsza passa kiedyś się kończy. Oczywiście trzeba zrobić wszystko, aby do tego nie doszło właśnie w Łodzi. Ponadto należy pamiętać, że fani Widzewa mają już dość remisowych wyników na stadionie przy al. Piłsudskiego. Bez wątpienia z przyjemnością powitają pierwszy domowy sukces drużyny.

Wszystko wskazuje na to, że trener widzewiaków znów będzie musiał wprowadzać zmiany w składzie. Kontuzjowany jest Hiszpana Cristiano Del Toro i Włodzimierz Tylak musi znaleźć jego następcę. Nie można wykluczyć, że od pierwszej minuty pojawi się na boisku Dimitrije Injac. Łódzka drużyna potrzebuje pozytywnego impulsu w drugiej linii, by móc stwarzać znacznie większe zagrożenie pod bramką rywali. Wszak nie da się ukryć wstydliwego faktu dotyczącego skuteczności strzeleckiej widzewiaków. Zespół trenera Tylaka zdobył tyle goli, co ostatnia w tabeli Chojniczanka Chojnice. Pięć trafień, przy piętnastu liderującej Termaliki Bruk-Bet Nieciecza, wygląda groteskowo, zważywszy na historię i możliwości Widzewa. Najwyższy czas to zmienić!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany