Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Widzew nad strefą spadkową. Trzy punkty po trzech porażkach

Bartłomiej Pawlak
Kevin Lafrance pokonuje bramkarza Pogoni. Minutę wcześniej trafił do własnej bramki.
Kevin Lafrance pokonuje bramkarza Pogoni. Minutę wcześniej trafił do własnej bramki. Paweł Łacheta
Piłkarze Widzewa udowodnili, że za szybko ich skreślono. Po dobrym i emocjonującym meczu przed własną publicznością pokonali 2:1 Pogoń Szczecin i opuścili miejsce spadkowe. Huśtawkę nastrojów przeżył Kevin Lafrance, który w ciągu minuty trafił do... obu bramek.

Przed ostatnim meczem pierwszej rundy rozgrywek ekstraklasy, nastroje przy al. Piłsudskiego były fatalne. Podopieczni Rafała Pawlaka przegrali trzy ostatnie spotkania, w każdym z nich tracąc po trzy gole i spadli na przedostatnie miejsce w tabeli. Do tego w starciach z Zagłębiem, Cracovią i Wisłą w ich grze nie było jasnych punktów, które dawałyby nadzieje na szybkie wydostanie się z głębokiego kryzysu. Jakby tego było mało, sobotni rywal łodzian wydawał się bardzo wymagający. Na stadion przy al. Piłsudskiego przyjechała Pogoń, która pod wodzą Dariusza Wdowczyka stałą się jedną z rewelacji rozgrywek i gdyby wygrała w Łodzi na kilka godzin mogła zostać nowym liderem tabeli. To wydawało się bardzo realne, bo szczecinianie znakomicie spisują się na wyjazdach, a w ich ataku występuje dobrze znany przy al. Piłsudskiego Marcin Robak.

W łódzkim zespole znów zaszło kilka zmian. Pauzującego za kartki Jonathana de Amo Pereza na środku defensywy zastąpił Rafał Augustyniak. Do jedenastki wrócili też Marcin Kaczmarek i Jakub Bartkowski, ale w bramce pozostał najbardziej krytykowany w tym sezonie Maciej Mielcarz.

Tym razem jednak widzewiacy mecz zaczęli bardzo ostrożnie, ale szybko doszli do głosu, przejmując środek pola. Najpierw piłkę w swoim stylu w pole karne wrzucił Kaczmarek, ale nie miał szans dojść do niej Eduards Visnakovs.
Dużo groźniej pod bramką Pogoni zrobiło się w 7 minucie, kiedy rzut wolny z ok. 30 metrów wykonywał Mariusz Rybicki. Do wybitej przez obrońców piłki dopadł Princewill Okachi. Strzelił mocno, lecz kilkadziesiąt centymetrów obok słupka. Niewiele później w to samo miejsce trafił Veljko Bartović. Widzew grał inaczej niż w ostatnich spotkaniach – z ogromną determinacją, ciekawiej i odważniej. A to się opłaciło.

W 20 minucie z lewej strony pola karnego Bartosza Ławę ograł wyróżniający się w łódzkim zespole Batrović. Kiedy Czarnogórzec wyłożył piłkę Krystianowi Nowakowi wydawało się, że gol musi paść. Strzał zatrzymał jednak nogą bramkarz Pogoni. Dobijał jeszcze Rybicki i kiedy wszyscy na stadionie myśleli, że jest już po akcji, futbolówka trafiła do E. Visnakovsa. Łotysz znów okazał się niezawodny i dzięki jego trafieniu Widzew objął prowadzenie. Bez wątpienia łodzianie na nie zasłużyli.

Mielcarz po raz pierwszy interweniował dopiero po pół godzinie gry. Dobrze zachował się przy strzale z daleka Abdula Ouedraogo. W tym okresie Pogoń największe zagrożenie pod bramką gospodarzy stwarzała po rzutach rożnych, ale dobrze ustawieni widzewiacy oddalali niebezpieczeństwo. Jedynie w 35 min zza pola karnego strzelał rezerwowy Tchami. Dwie minuty później po raz pierwszy dały o sobie znać stare grzechy podopiecznych Pawlaka i niezdecydowany Mielcarz musiał wykazać się refleksem broniąc uderzenie z bliska głową Tchami.

W końcówce pierwszej połowy znów groźniejsi byli widzewiacy. Szkoda, że nie udało im się podwyższyć prowadzenia, bo druga połowa zapowiadałaby się spokojniej.

Tym bardziej, że od jej początku do ataku rzucili się ,,Portowcy”. I już po jednej z pierwszych akcji cieszyli się z wyrównującej bramki. Co gorsza, piłkę do własnej siatki po dośrodkowaniu Akahoshiego skierował Kevin Lafrance.

Haitańczyk znów miał powody do zmartwień. Na szczęście dla łódzkich kibiców smucił się bardzo krótko. 60 sekund po stracie gola rzut wolny wykonywał Batrović. W polu karnym gości tuż przed bramkarzem znalazł się ostatni obrońca Widzewa i po wpakowaniu piłki do siatki, eksplodował z radości.

Podopieczni Pawlaka walczyli, a do tego wreszcie grali pewnie w obronie. Najbardziej zaskakiwał Augustyniak, który na niewiele pozwalał Robakowi. W 67 min wykazał się też Mielcarz zatrzymując Takuya Murayamę. Minutę później bramkarzowi Widzewa dopisało szczęście, kiedy po rzucie wolnym Maksymilian Rogalski trafił w poprzeczkę, a później w siatkarski sposób Mielcarz wybijał piłkę. Można było obawiać się, że łodzianie zbyt głęboko cofnęli się pod własną bramkę, a kiedy kontrowali byli niedokładni.

Ostatnie minuty zapowiadały się jednak bardzo nerwowo, bo po drugiej żółtej kartce Kaczmarka, Widzew musiał grać w osłabieniu. Swoje okazje w tym czasie mieli Nowak i Aleksejs Visnakovs. Goście najbliżej wyrównania byli zaś po uderzeniu z dystansu Rogalskiego w doliczonym czasie gry. Na szczęście piłka minęła słupek, a kilkadziesiąt sekund później sędzia zakończył spotkanie, po którym piłkarze i kibice wreszcie mieli powody do radości!

Widzew – Pogoń Szczecin 2:1 (1:0)
1:0 – E. Visnakovs (20),
1:1 – Lafrance (48, samobójcza),
2:1 – Lafrance (49).
Widzew: Mielcarz 5 – Stępiński 5, Lafrance 7, Augustyniak 7, Bartkowski 6 – Rybicki 5 (76, A. Visnakovs 3), Nowak 6, Okachi 7, Batrović 6 (69, Leimonas 3), Kaczmarek 0 - E. Visniakovs 7 (89, Melunović).
Pogoń: Janukiewicz - Frączczak, Hernani , Dąbrowski, Pietruszka (66, Golla) – Bąk, Ouédraogo (46, Rogalski), Akahoshi, Ława (34, Tchami), Murayama – Robak.

Żółte kartki: Kaczmarek, Lafrance, Mielcarz (Widzew) - Tchami, Dąbrowski (Pogoń).
Czerwona kartka: Kaczmarek (83, za drugą żółtą).
Sędziował Marcin Borski (Warszawa)
Widzów: 5000

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany