Widzew - Miedź. Remis na szczycie I ligi. Takie mecze chcemy oglądać!

Pewnie niedosyt pozostaje po jednej i po drugiej stronie. Tak Widzew, lider pierwszoligowej rywalizacji, jak i Miedź, drugie miejsce w tabeli, miały swoje okazje, by sięgnąć po trzy punkty w trakcie wczorajszego spotkania. Ostatecznie pojedynek zakończył się remisem. Bez wątpienia jednak, kibice nie mogli narzekać na brak emocji. Doprawdy rzadko się zdarza, aby w I lidze grano na tak wysokich obrotach. Co rusz dynamiczne akcje przenosiły się z jednej pod drugą bramkę i trudno się było nudzić podczas pojedynku na stadionie przy al. Piłsudskiego. Takie spotkania chcą oglądać kibice!

Oczywiście piłkarze nie ustrzegli się wielu błędów (więcej nawet było po stronie gospodarzy), ale imponowali walecznością, determinacją prowadzenia akcji oraz wielkim futbolowym sercem. Fani zobaczyli atrakcyjny, dynamiczny, pełen ciekawych akcji mecz. A pierwszą klarowną sytuację bramkową odnotowaliśmy już w dwunastej sekundzie, ostatnią - w czwartej minucie doliczonego czasu gry. W obydwu, w roli głównej wystąpił Jakub Wrąbel. Trzeba przyznać, że to właśnie on był głównym architektem punktu wywalczonego przez piłkarzy Widzewa. Wczoraj bronił niczym w transie. Imponował też dyspozycją Dominik Kun.

Daniel Tanżyna przekonał się na własnej skórze, jak szybko można trafić z nieba do piekła. W 43 minucie doprowadził do wyrównania, by trzy minuty przed końcem regulaminowego czasu gry zejść z boiska po ujrzeniu czerwonej kartki za faul na rywalu. Widzew znalazł się w poważnych tarapatach. Pewnie te kilka minut, to był jeden z najcięższych okresów w sportowej karierze kapitana Widzewa, ale ostatecznie udało się. Zespół trenera Janusza Niedźwiedzia nadal jest zespołem, który w tym sezonie nie przegrał na własnym stadionie.