Widzew - Miedź. Niedzielny szlagier pierwszej ligi w Łodzi

Bez wątpienia takie spotkania elektryzują kibiców. Naboisku przy al. Piłsudskiego (pierwszy gwizdek sędziego o godz. 12.40) Widzew, lider pierwszej ligi, zmierzy się z Miedzią Legnica, zespołem, który zajmuje drugie miejsce w tabeli. To szlagierowy pojedynek i zapowiadają się olbrzymie emocje.

Nie wiadomo jeszcze, czy do pełnej dyspozycji zdołają wrócić czołowi gracze czterokrotnego mistrza Polski - Juliusz Letniowski i Krystian Nowak.

Obydwa zespoły walczyły w tym tygodniu w spotkaniach 1/16 finału Pucharu Polski. Łodzianie we wtorek pokonali GKS Jastrzębie 4:1, a gole dla gospodarzy zdobyli: Kacper Karasek, Mattia Montini, Dominik Kun i Marek Hanousek.

Z kolei Miedź przegrała na własnym boisku w rzutach karnych 4:5 z ekstraklasowym Górnikiem Łęczna (po 120 minutach gry było 2:2, bramki dla gospodarzy Maciej Śliwa 42, Nemanja Mijusković 87, karny). Jak widać, podopieczni trenera Wojciecha Łobodzińskiego będą mieli dzień mniej na regenerację sił, a przecież nie wolno zapominać, że musieli walczyć naboisku o pół godziny dłużej niż łodzianie.

Czy to oznacza, że widzewiacy będą mieli handicap? Wydaje się, że nie, bo we współczesnym futbolu drużyny są dobrze przygotowane fizycznie i konieczność dłuższej rywalizacji na murawie nie stanowi wielkiego problemu. Nie wolno zapominać, że w legnickiej drużynie zabrakło kilku podstawowych zawodników, m.in. Patryka Makucha, Damiana Tronta, Jona Aurtenetxe czy pierwszego bramkarza Pawła Lenarcika.

Po meczu szkoleniowiec Miedzi. Wojciech Łobodziński, powiedział: - Nie umiałem skupić się na tym meczu, bo jestem załamany kontuzją Michała Bednarskiego. Ten mecz wyrządził nam sporo szkód, a do tego nie awansowaliśmy. Był to szarpany pojedynek. Wydaje mi się, że graliśmy nieźle. Chciałbym pochwalić zespół za wykonaną pracę.