Widzew. Łódzkiej drużynie potrzeba większej siły w ataku

Bez wątpienia zwycięstwo nad Lechem Poznań pozwoli uwierzyć wielu łódzkim piłkarzom, że ekstraklasa nie jest czymś nieosiągalnym, pokazało, że grają w niej tacy sami ludzie i przy pełnym zaangażowaniu można podjąć skuteczną walkę.
Walka z zespołem z ekstraklasy nie była nowością dla m.in.: Bartłomieja Pawłowskiego, Patryka Lipskiego, Patryka Stępińskiego, Serafina Szota, Mateusza Żyro czy Ernesta Terpiłowskiego. Inni muszą się oswajać z takim wyzwaniem.

Oczywiście, pokonanie mistrza Polski w sparingowym meczu nie może jednak dawać widzewiakom przeświadczenia, że są już super, a inne drużyny będą się trzęsły ze strachu na samą myśl, że przyjdzie się z zmierzyć z Widzewem.
Nic z tych rzeczy. Jasno widać, że przed podopiecznymi trenera Janusz Niedźwiedzia jest jeszcze sporo pracy. Ten mecz pokazał również, że dużą robotę do wykonania mają też działacze. By, drużyna z al. Piłsudskiego mogła podjęć skuteczną rywalizację w ekstraklasie, musi zostać jeszcze wzmocniona. Chodzi oczywiście o formację ofensywną.
To wymóg chwili, bo bez skutecznych atakujących zawodników, trudno będzie snuć optymistyczne plany dotyczące rywalizacji w krajowej elicie.

Analiza składu, który zagrał w sobotę z Lechem Poznań pokazuje, że Widzew staje się coraz bardziej „zagraniczny”. W łódzkiej drużynie wystąpili: Słowak Henrich Ravas, Ukrainiec Wasyl Łytwynenko, Austriak Martin Kreuzriegler, Portugalczyk Fabio Nunes, Albańczyk Juljan Shehu, Włoch Mattia Montini i Norweg Kristoffer Normann Hansen. To już sporo stranieri.
Martwić może, jednak to, że mimo chwalenia się akademią i doskonałą pracą z młodzieżą, nie widać w pierwszej drużynie „własnych” młodych!

Widzew poinformował, że zgodę na testy sportowe w drugoligowej Pogoni Siedlce otrzymał Robert Prochownik. Podobną drogą pójdzie Camilo Villareal, który do końca czerwca jest piłkarzem Widzewa.