Widzew gra z Wikielcem. Łodzianie muszą udowodnić, że zasłużenie są na czele tabeli

Rzecz jasna, mamy dobrą pamięć i nie zapominamy, że w tym sezonie drużynę prowadzoną przez trenera Franciszka Smudę stać także na niemiłe niespodzianki. Przecież są tacy, którzy do dzisiaj nie wierzą, że zespół prowadzony przez byłego selekcjonera reprezentacji Polski ma na koncie cztery porażki.

Mieli raczej prawo spodziewać się, że w połowie maja widzewiacy będą już mieli właściwie zapewniony awans do drugiej ligi. Ale, niestety, sytuacja jest taka, że trzeba jeszcze o to z maksymalną koncentracją powalczyć. I wcale nie ma gwarancji sukcesu.

Wydaje się, że akurat w niedzielny wieczór Widzew nie powinien mieć żadnych problemów z zainkasowaniem kompletu punktów. Wikielec zamyka bowiem tabelę z jedynie trzema zwycięstwami na koncie (z Legią II Warszawa i Wartą Sieradz u siebie oraz Sokołem Ostróda na wyjeździe).

Po raz kolejny wypada jednak przypomnieć, że w rundzie jesiennej widzewiacy skompromitowali się w Wikielcu, zaledwie remisując 2:2.

Najlepszy snajper czterokrotnych mistrzów Polski, Mateusz Michalski, ma na koncie tyle samo trafień, co już 44-letni Remigiusz Sobociński z GKS - obaj po sześć goli.

W środę przy ul. Małachowskiego ćwiczyło 26 zawodników. Jak poinformował oficjalny portal Widzewa, indywidualnie pracowali Marcin Pieńkowski oraz Sebastian Zieleniecki.

Jak poinformował Dominik Panek na blogu „Piłkarska Mafia”, wyznaczony na mecz Tura Bielsk Podlaski z Widzewem sędzia Kamil Baranowski otrzymał korupcyjną propozycję od kogoś, komu zależało na wygranej gospodarzy. Śledztwo przejęła Komenda Stołeczna Policji, postępowanie prowadzi również rzecznik dyscyplinarny PZPN.