Widzew gra w Gdyni z Arką. Łodzianie mają szansę zostać liderem

Arka i Widzew to bez wątpienia piłkarskie kluby z wielkimi ambicjami.

- Nie zamierzam ściemniać - zadeklarował przed startem sezonu trener Arki Gdynia, Dariusz Marzec. - Zrobimy wszystko, aby już w tym sezonie awansować do ekstraklasy.

- Cel dla naszej drużyny może być tylko jeden. Jest nim powrót do krajowej elity - zapewniał także Michał Kołakowski, prezes i właściciel Arki Gdynia.

Jak na razie w przypadku drużyny z Wybrzeża można mówić o lekkim falstarcie. Trzy mecze, cztery punkty, to nie jest to, o czym marzyli fani żółto-niebieskich. Arka na inaugurację rozgrywek zremisowała w Gdyni z Zagłębiem Sosnowiec 1:1, później przegrała u siebie 0:2 z Chrobrym Głogów, by wreszcie w minionej kolejce wywalczyć pierwsze zwycięstwo - pokonała Stomil Olsztyn 1:0.

Tak klarownych i stanowczych deklaracji sportowych nie ma w Widzewie, ale nie da się ukryć, że marzenia o powrocie do ekstraklasy nie dotyczą wyłącznie kibiców.

Łodzianie świetnie wystartowali w tym sezonie. Widzew wygrał wszystkie mecze, dzięki czemu rozpoczął sezon najlepiej od czasu reaktywacji klubu i jest nadal współliderem tabeli. Otwarcie wymarzone i pewnie wszystkim marzy się przedłużenie dobrej serii.

- Chciałbym wygrywać każdy mecz, a im trudniejsze warunki, tym musimy być bardziej dojrzali i grać jeszcze lepiej w piłkę, utrzymywać się przy piłce, żeby to przeciwnik za nią biegał - mówi trener Janusz Niedźwiedź. - Wtedy odbiera się nie tylko chęci, ale też możliwość kreowania sytuacji. Przeciwnik ma swój plan, chce wygrać.

Nie chciałbym, żeby ktoś, kto wywalczył miejsce w składzie i spisuje się bardzo dobrze siadał na ławce, ale przez granie co trzy dni bierzemy pod uwagę kwestię rotacji.