Widzew. Czy trzeba bać się o licencję na I ligę?

W klubie z al. Piłsudskiego na ten ważny dokument, bez którego żaden z zespołów nie może występować na danym szczeblu rozgrywkowym, czekają od ponad tygodnia. Początkowo Komisja ds. Licencji Klubowych PZPN decyzję miała podjąć w ubiegły czwartek, lecz termin przesunięto na jutro. Czy w związku z tym są powody do niepokoju?

Szefowie Widzewa cały czas przekonują, że nie. W ubiegłym tygodniu prezes klubu Paweł Młynarczyk zapewniał, że PZPN otrzymał wszystkie niezbędne dokumenty i nie spodziewa się złych wiadomości.

Najważniejsze dotyczyły budżetu, w którym trzeba było wykazać nowe wpływy, zastępujące środki z praw telewizyjnych (ok. 5 mln złotych). Warto przypomnieć, że już przy okazji licencji na grę w ekstraklasie, którą Widzew otrzymał w pierwszym terminie, członkowie komisji zaznaczyli, że łódzki klub swoją prognozę finansową w dużej mierze opierał na wpływach z transmisji. Teraz zaś trzeba liczyć na sponsorów i sprzedaż piłkarzy, na których Widzew może zarobić (m.in. Eduardsa Visnakovsa, Bartłomieja Pawłowskiego, Patryka Wolańskiego czy Bartłomieja Kasprzaka). Klub zamierza też rozwiązać kontrakty z najlepiej zarabiającymi zawodnikami (m.in. Maciejem Mielcarzem i Princewillem Okachim), a nowy trener nie ma co liczyć na pensję powyżej 5 tys. zł.

Dodatkowym problemem dla Widzewa będzie gra na obcym stadionie. Z powodu budowy nowego obiektu przy al. Piłsudskiego łódzka drużyna prawdopodobnie już od rundy wiosennej będzie musiała rozgrywać mecze gdzie indziej. To wiąże się z kosztami wynajęcia takiego obiektu oraz mniejszymi wpływami do klubowej kasy ze sprzedaży biletów. Na razie szefowie klubu szukają najlepszej lokalizacji, a w grę wchodzą m.in. stadiony w Aleksandrowie Łódzkim, Kutnie i Piotrkowie Tryb.