Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiceprezydent Łodzi łowi „na muchę”

Mirosław Malinowski
Syberia, Mongolia, Wenezuela, Argentyna, Norwegia, Szwecja - to miejsca tylko niektórych wędkarskich wypraw Wojciecha Rosickiego. W ten sposób odpoczywa i „ładuje akumulatory”. Jednak odkąd 1,5 roku temu został wiceprezydentem, na blisko miesięczne wyprawy z gronem sprawdzonych kolegów już nie może sobie pozwolić.

- Gdy pracowałem w branży farmaceutycznej, zwykle raz do roku udawało mi się jeździć na takie egzotyczne wyprawy z wędką - mówi Wojciech Rosicki. - Teraz to jest niemożliwe, choćby dlatego, że nie ma szans na taki długi urlop. Z zazdrością słucham, jak moi koledzy mówią o swoich połowach, np. w Chile czy w dalekiej Rosji. Ja na razie wybieram się w maju z rodziną na Mazury...

Od słoika po muchę

Początki wędkarskiej pasji pana Wojciecha sięgają początku lat 70. i wakacji w Dębowej Górze w okolicach Płocka.

- Tam było jezioro z pomostem, na którym leżałem godzinami i próbowałem łapać ryby „na słoik”- mówi Wojciech Rosicki. - Polegało to na tym, że w słoiku zanurzonym w wodzie były kawałki chleba, a słoik był na sznurku. A ja, leżąc na pomoście, czekałem aż do słoika wpłynie jakaś mała rybka, chcąca skubnąć chleb. Wtedy trzeba było szybko i energicznie wyciągnąć słoik ze zdobyczą z wody. Jeden z tamtejszych wędkarzy, widząc moje wysiłki, podarował mi swoją starą bambusową wędkę i pokazał jak trzeba łowić naprawdę. I tak to się zaczęło...

Potem były kolejne własnoręcznie wykonane wędki, spławiki z korka i gęsich piór, zwycięstwa w zawodach, łowienie na spinning, na grunt, na przepływankę i na muchę, którą to metodę Wojciech Rosicki lubi najbardziej.

- Ten rodzaj wędkarstwa daje największa frajdę i jest przy tym bardzo wymagający. Potrzeba nie tylko technicznej umiejętności precyzyjnego podania przynęty, ale i wiedzy, gdzie, o jakiej porze, na jaką przynętę i jaka ryba może zareagować. Wędkarstwo mucho-we to też najbardziej bezpośredni kontakt z rybą „na kiju”.

Egzotyczne wyprawy

Właśnie „na muchę” Wojciech Rosicki łowi podczas zagranicznych wypraw. Zaczęło się ponad 10 lat temu od wyjazdu na północ Szwecji na pstrągi i lipienie. Potem była Rosja i wyprawa nad Argut, jedną z rzek Ałtaju, łowienie w jeziorze Bajkał, piranie w Wenezueli i dorady w Argentynie.

- Złota dorada była największa rybą jaką do tej pory złowiłem. Miała około 10 kilogramów. Dorady w czasie holowania wyskakują wysoko ponad wodę, chcąc poluzować żyłkę i wyrwać haczyk. Tej mojej to się nie udało. A największe ryby, które się miało „na wędce” to te, których nie dało rady się wyciągnąć, bo się zerwały...

Większość ryb, które Wojciech Rosicki złowił, lądowała z powrotem w rzekach i jeziorach. Jedynie w Wenezueli niemal wszystkie stawały się składnikiem obozowej diety lub stanowiły część wynagrodzenia przewodników.

- Dla mnie najważniejsze w wędkarstwie nie jest kolekcjonowanie wyczynów i łapanie ryb coraz większych lub unikalnych gatunków. Jadę łowić, bo chcę poczuć naturę, obcować z przyrodą, spotykać się z ludźmi innych kultur i obyczajów. W Mongolii spaliśmy w skórzanych jurtach i jeździliśmy na małych koniach wzdłuż brzegów rzek. W rosyjskim stepie mieliśmy dzienne różnice temperatur sięgające 40 stopni. W Rosji ludzie są bardzo przyjaźni, odbyliśmy np. spotkanie z szefem Federalnej Służby Bezpieczeństwa, który zatrzymał nas, by nas pokazać... swojej żonie. A nad Bajkałem spotkałem się „oko w oko” z niedźwiedziem. Najadłem się strachu, a po powrocie do wioski lokalny przewodnik wzruszył ramionami, mówiąc, że on widział, że tu w okolicy jest niedźwiedź, ale wiedział, że nie zrobi mi krzywdy, bo je głównie borówki...

Łódzki Szlak Wędkarski
W łódzkim magistracie Wojciech Rosicki odpowiada za sprawy „strategiczne”, czyli takie, które być może w tej chwili nie dotyczą bezpośrednio każdego łodzianina, ale w perspektywie lat zdecydują o kierunku rozwoju miasta, czyli za m.in. planowanie przestrzenne, rewitalizację i pozyskiwanie funduszy unijnych.

W ostatnich dniach jego aktywność wiązała się głównie z wizytą w Łodzi delegacji Międzynarodowego Biura Wystaw z Paryża, bowiem to właśnie wiceprezydent Wojciech Rosicki odpowiada za starania Łodzi do organizacji wystawy EXPO 2022.

- Marzy mi się, by w Polsce była taka infrastruktura wędkarska jak w Szwecji. Tam są nad jeziorami i rzekami domki do wynajęcia, pomosty. Myślę, że i w Polsce by się to mogło sprawdzić. Wybudowanie nad Rawką czy Pilicą kilkudziesięciu pomostów, miejsc do połowu, ustawienie wiat, w których można by coś zjeść i upiec rybę, zagwarantowanie, by odpowiednie służby wywoziły stamtąd śmieci choćby raz w tygodniu, czyli stworzenie Łódzkiego Szlaku Wędkarskiego, uważam za dobry pomysł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany