Wciąż nie wiadomo, kto ukradł przewód trakcyjny z linii tramwajowej do Ozorkowa

Do kradzieży doszło na leśnym odcinku linii tramwajowej. Stało się to kilka dni po tym, jak zostało wyłączone zasilanie. Zginęło dokładnie 561 metrów drutu, za który w skupie złomu można było dostać kilka tysięcy złotych. Niestety przez ponad miesiąc nie udało się wykryć sprawców.
– Cały czas pracujemy nad tą sprawą, jednak póki co nie postawiliśmy nikomu zarzutów - mówi mł. asp. Magdalena Nowacka z KPP w Zgierzu.

Kradzież sieci trakcyjnej ostatecznie pogrążyła pojawiające się wcześniej plany samorządowców, aby przywrócić kursowanie tramwajów po przeprowadzeniu niezbędnych napraw toru. Miały one być receptą na brak jakichkolwiek postępów w sprawie pozyskania środków na kapitalny remont trasy podmiejskiej przebiegającej przez Zgierz do Ozorkowa. Potrzeba na to - według różnych szacunków - od 80 do 150 mln złotych. Takich pieniędzy nie mają ani zainteresowane samorządy, ani Marszałek Województwa, nie kwapi się też do udzielenia wsparcia Ministerstwo Infrastruktury. Mimo wielu spotkań i rozmów samorządowców, jak na razie niewiele udało się w sprawie pozyskania pieniędzy zdziałać.

Tymczasem MPK-Łódź nie odpowiada już za stan sieci na linii ozorkowskiej. Spółka wypowiedziała umowę na jej obsługę i wyłączyła zasilanie. Kwestia ewentualnego odtworzenia skradzionej sieci leży w gestii gminy Zgierz, gdyż kradzież miała miejsce na jej terenie. Władze gminy nie zamierzają jednak nic robić, bo tramwaj i tak w najbliższym czasie nie pojedzie.

Zobacz też: