18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W sylwestra strzelajmy naszymi bąbelkami. Jak Anka, Franek i Władek szampana spolonizowali

Bohdan Dmochowski
Franck Meteyer (siedzi trzeci od lewej ze swoimi gośćmi z Wielunia, którzy co roku niemal w tym samym składzie przyjeżdżają na winobranie.
Franck Meteyer (siedzi trzeci od lewej ze swoimi gośćmi z Wielunia, którzy co roku niemal w tym samym składzie przyjeżdżają na winobranie. internet
Od trzynastu lat Anna Meteyer, polska aktorka i menedżerka winnicy we francuskiej Szampanii, oczekuje w Trelou sur Marne na autokary z rodakami. Przyjeżdżają nimi głównie mieszkańcy Wielunia (woj. łódzkie), niemal zawsze w tym samym personalnym składzie.

Wśród nich jest policjant, a nawet urzędnik z izby skarbowej. Spędzają tam pracowite urlopy - czerwcowy na podnoszeniu z ziemi krzewów winorośli, a wrześniowy na zbieraniu dojrzałych gron. Efekt ich pracy to dojrzewające w podziemiach wytwórni zapasy kilku gatunków Champagne Meteyer. Dziś o północy część łodzian spełni tym trunkiem noworoczny toast.
Mieszkańcy województwa łódzkiego przyjeżdżali też na winobrania do prawie 6-hektarowej winnicy w Pargny-les Reims, założonej przez Władysława Jackowiaka z Włościejewek pod Poznaniem, oficera wojska polskiego, więźnia Dachau, który po wojnie w 1946 roku poślubił córkę francuskiego producenta win, pannę Rondeau. Teraz jego syn, Denis, zatrudnia międzynarodowe towarzystwo, głównie z krajów arabskich. Ale o polskich korzeniach rodu Jackowiaków przypomina umieszczony na butelkach szampana Jackowiak-Rondeau wizerunek orła białego.

Polskie dzieci mnicha Perignon
Bąbelkujące wina Anny i Francka Meteyer oraz rodziny Jackowiaków od kilku lat popijają też łodzianie. Bodaj pierwszym winiarzem, który zaczął je sprowadzać na nasz rynek, był Stanisław Gręda, prezes sieci dystrybucyjnej Winnice Francji.
- Dom Perignon, któremu przypisuje się odkrycie w XVII w. tajemnicy produkcji szampana, nie musi wstydzić się swych polskich "dzieci" - pan Stanisław życzliwie ocenia jakość szampanów z wytwórni Anny, Francka i Denisa. - No i biją one na głowę inne marki umiarkowaną ceną. W łódzkich sklepach butelkę Jackowiaka-Rondeau czy Champagne Meteyer można dostać już za niecałe 200 złotych, podczas gdy Dom Perignon kosztuje nawet 1600 złotych.

Przyjechała... na saksy
Polacy robią oryginalne bąbelki? - pyta z niedowierzaniem wielu klientów łódzkich sklepów z winami, gdy sommelierzy oferują im na sylwestrową czy karnawałową zabawę francuski trunek ze "spolonizowanych winnic Szampanii". Anna Meteyer osobiście spotkała się z tą nieufnością, gdy dwukrotnie była z mężem Franckiem w Łodzi na degustacjach ich szampanów.
- Przełamywałam lody opowieścią o tym, jak z aktorki stałam się winiarzem, i to w Szampanii, i jak się stało, że nie mój mąż mnie "sfancurzył", lecz ja "spolszczyłam" jego i jest teraz rozumiejącym naszą mowę Franciszkiem - śmieje się pani Anna, z domu Pauter, córka projektanta mody związanego z tekstylną Łodzią.
Anna trzynaście lat temu jako studentka Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej trafiła do Szampanii... na winobranie. Franck Meteyer był wtedy jej szefem i pracodawcą, ale wkrótce padł na kolana przed władającą biegle językiem francuskim ładną dziewczyną z Polski i poprosił ją o rękę.
Anna nie jest "przy mężu", lecz wspólnie z nim prowadzi szampański interes. Choć jest w winnicy menedżerem, to dodatkowo studiuje teatrologię na Sorbonie. No i odpowiada za "polski kierunek" - kontakty handlowe i werbunek ludzi do pracy na plantacji. Twierdzi, że z tego ostatniego zadania czerpie najwięcej przyjemności.
- U nas zawsze słychać polską mowę, we wrześniu na winobraniu wieluńskie dziewczyny pieką pyszne ciasta i wraz z całą ekipą z Polski wcinamy je na urodziny mojego Francka, bo w tym miesiącu je obchodzi - zwierza się.
Ale początkowo nie było tak miło. Kiedy, już jako pani Meteyer, zorganizowała w Saint Vincent doroczne święto winiarzy, część mieszkańców miasteczka odmówiła udziału w przygotowaniu imprezy, gdy dowiedziała się, że stoi za nią Polka.
- Nie znali mnie ani ja ich - wzrusza ramionami pani Anna. - W środowisku miejscowych winiarzy dotąd jestem średnio akceptowana, ale do nikogo nie czuję urazy. Wystarczy mnie i Franckowi wianuszek przyjaciół z Francji i Polski oraz dobre notowania naszego szampana nie tylko na łódzkim rynku win.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany