W spożywczych pusto, ruch na wyprzedażach. Przed nami handlowa niedziela

– Wyszłam rano po świeże pieczywo, a tu mój ulubiony sklep z pieczywem i ciastkami zamknięty – mówi pani Ewa, która mieszka przy ul. Piotrkowskiej. – No i musiałam iść do marketu. Chciałam kupić sobie bagietkę.

W innych piekarniach ruch był raczej umiarkowany. Wielu łodzian kupiło sporo chleba na święta i jeszcze dojada resztki.
– Ja zawsze część chleba zamrażam i dlatego nawet nie wychodziłam po zakupy – dodaje pani Barbara, emerytka z Widzewa.
Poza tym w lodówkach niemal w każdym domu zostały jeszcze pierogi, kapusty z grzybami, smażone ryby, pieczone mięsa, śledzie, sałatki jarzynowe, szynki, polędwice...

– To normalne, że łodzianie dojadają to, co zostało im ze świąt – mówią ekspedientki w markecie w Śródmieściu. - Tak jest co roku. Nie ma prawie nikogo na stoiskach z wędliną, mięsem, mrożonkami, wyrobami garmażeryjnymi czy serami.
Klienci odwiedzali natomiast alejki z owocami, napojami, nabiałem. Do koszyków kładli mleko, bułki, chleb. Ale już ciasta nie cieszyły się wzięciem.
Za to mnóstwo ludzi ruszyło na wyprzedaże - głównie do galerii handlowych.
– Przed sklepami z odzieżą na pół godziny przed otwarciem już ustawiały się kolejki, głównie pań – zauważyła Agnieszka Danowska-Tomczyk, rzeczniczka Manufaktury.
– Pierwszego dnia to jeszcze jest w czym wybierać – mówiły klientki. – A obniżki są znaczne – od 30 do nawet 70 procent.
Kobiety, ale nie tylko – bo także nastolatki i mężczyźni – interesowali się ubraniami zimowymi, kurtkami, płaszczami, ale także odzieżą sportową, obuwiem, sprzętem do domu. Dziewczyny szukały kreacji i dodatków na sylwestra oraz na studniówki.