Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W piłkarskiej drużynie Widzewa. Trzeba bardzo wiele poprawić

Jan Hofman
Dwie porażki z rzędu z rzędu piłkarzy Widzewa sprawiły, że łodzianie spadli na dwunaste miejsce w tabeli ekstraklasy.

A to miejsce nie daje już komfortu pracy tak trenerowi, jak i drużynie, zważywszy, że łodzianie mają tylko nieznaczną przewagę nad strefą spadkową. W dwóch ostatnich spotkaniach widzewiacy stracili sześć goli (0:3 z Górnikiem Zabrze i 1:3 ze Śląskiem Wrocław). Wyniki te pokazują aktualne możliwości i wskazują miejsce w szeregu podopiecznych trenera Radosława Mroczkowskiego.  Dlatego nie można mówić, że zawodzą na całej linii, bo zmierzyli się z zespołami, które bez wątpienia należą do krajowej czołówki. Młody widzewski zespół miał okazję przekonać się, ile mu jeszcze brakuje, by móc podjąć wyrównaną walkę z najlepszymi w ekstraklasie. Łódzki szkoleniowiec musi rozpocząć szybki proces eliminowania słabych punktów. A, niestety, jest ich o wiele za dużo.

Oczywiście natychmiastowej poprawy wymaga gra obronna drużyny z al. Piłsudskiego. We Wrocławiu przekonaliśmy się, że szybka, kombinacyjna gra Śląska sprawiała łódzkim defensorom poważne problemy. Wolni i mało zwrotni widzewiacy nie byli w stanie powstrzymać sprawnych i dynamicznych zawodników gospodarzy. Pewnie znów odezwą się głosy, że należy odstawić na ławkę rezerwowych Macieja Mielcarza, ale trudno go winić za bramki wpuszczone w konfrontacji ze Śląskiem. Wszystkie gole były pokłosiem szkolnych błędów, chaotycznej gry, braku właściwej asekuracji w obronie i pewnie nawet najlepszy golkiper świata nie uchroniłby drużyny przed porażką.

Nie lepiej jest w środkowej linii. Princewill Okachi to cień zawodnika, którego pamiętamy z poprzedniego sezonu. Mroczkowski liczy, że Veljko Batrović szybko zostanie liderem ekipy z al. Piłsudskiego. 19-latek z Czarnogóry predyspozycje może i ma, ale jego egoistyczne zagrania niwelują cały trud drużyny. W chwili obecnej nie jest jeszcze w stanie wziąć na swoje barki ciężaru kierowania zespołem. Dobrze, że w przodzie jest Eduards Visnakovs. Łotysz dobrze wkomponował się w drużynę i ma instynkt do wykorzystywania strzeleckich sytuacji. W niedzielę zawiodła go trochę precyzja. Szkoda, bo przy lepszej skuteczności mógł mieć na koncie o dwie bramki więcej. A tak musiał się zadowolić tylko jednym golem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany