W piłkarskiej drużynie ŁKS. Czy trener Moskal jest samodzielny?

Bez wątpienia trener Kazimierz Moskal może spokojnie pracować z zespołem nad podnoszeniem jakości gry ełkaesiaków. Dwa zwycięstwa z rzędu (1:0 z GKS Tychy i 2:1 ze Skrą Częstochowa) pozwoliły doskoczyć ełkaesiakom do czołówki ligi. Odczarowano też nowy obiekt i w piątym meczu przy al. Unii udało się wygrać.

Trzeba się zgodzić ze szkoleniowcem dwukrotnych mistrzów Polski, że sześć punktów w trzech spotkaniach to całkiem przyzwoity wynik. Zapewne daje on nadzieję, że drużyna zechce otrząsnąć się z syndromu ligowego przeciętniactwa i pozwoli kibicom tej drużyny spoglądać wyłącznie na górną część tabeli.

Oczywiście nie można się jeszcze zachwycać postawą zespołu z al. Unii. Choćby to, że drużynie przydarza się jeszcze sporo prostych błędów, po których traci tzw. głupie bramki.
Trochę niepokoi, czy aby na pewno trener Moskal otrzymał pełną niezależność w prowadzeniu i szkoleniu drużyny z al. Unii. Okazuje się, że nowy dyrektor sportowy ŁKS, Janusz Dziedzic, brał czynny udział w treningu strzeleckim pierwszoligowego zespołu.
To niebezpieczny precedens, bowiem zaraz, jeśli już jej nie ma, pojawi się pokusa, będzie miał wielką chrapkę, aby wypisać szkoleniowcowi na karteczce wyjściową jedenastkę.

Tym ze słabszą pamięcią przypominamy, dlaczego obecny trener ełkaesiaków odszedł z ŁKS i czyje „światłe rady” do tego doprowadziły. Czyżby w ŁKS mieli, aż tak krótką pamięć?

Fajnie, że Moskal jest dobrze wychowany i w wywiadach mówi: -Rozmawialiśmy już wcześniej na ten temat z dyrektorem. To jest też jakaś nowa rzecz dla napastników, jeśli były napastnik coś tam podpowie.

Wolimy jednak, aby dyrektor popracował jeszcze bardzo solidnie nad podniesieniem sportowej jakości drużyny, na pewno jest jeszcze co robić, bo letnie okienko transferowe zamyka się dopiero 1 września.