W niedzielę piłkarskie derby Łodzi. To nie tylko mecz o prestiż w mieście

Rzecz jasna, jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego trudno wyrokować, jakie derby tym razem obejrzymy.

W przeszłości już kilkakrotnie sympatycy obu zespołów ostrzyli sobie zęby na spodziewany poziom spotkania, a później mieliśmy do czynienia z przeciętnym, i to najdelikatniej mówiąc, widowiskiem. Wypada mieć nadzieję, że tym razem będzie inaczej.

Przed meczami tej rangi szkoleniowcy bardzo często powtarzają, iż nie wolni przemotywować zespołu, przynosi to bowiem efekt odwrotny do zamierzanego. Coś w tym rzeczywiście jest.

Nie zmienia to jednak faktu, że naprawdę trudno przecenić wagę starcia, które odbędzie się w niedzielny wieczór. Spoglądając z perspektywy czterokrotnych mistrzów Polski warto podkreślić, że ich ewentualne zwycięstwo będzie oznaczało, że prowadzący w tabeli widzewiacy będą mieli aż piętnaście punktów przewagi nad lokalnym rywalem

Nawet biorąc pod uwagę, że ełkaesiacy mają na koncie o jedno starcie rozegrane mniej, to taka przewaga byłaby już niemal gigantyczna.

Szkoleniowiec gospodarzy Janusz Niedźwiedź ma kadrowy ból głowy. Nie może być inaczej, skoro będzie musiał (a nie chciał) dokonać zmian w składzie wyjściowej jedenastki. Wszystko przez to, że zarówno Marek Hanousek, jak i Juliusz Letniowski pauzują za cztery żółte kartki. Oczywiście trener Widzewa ma dosyć szeroką kadrę, ale musi mieć świadomość, że nie może się pomylić, jeżeli marzy mu się pokonanie „Rycerzy Wiosny”.

Wracając do Letniowskiego, to ciekawe, że jest pierwszym widzewiakiem w sezonie 2021/2022, który został usunięty z boiska (w Kielcach został upomniany dwukrotnie). Fani Widzewa liczą, że w niedzielę ich ulubieńcy zakończą mecz w komplecie.