Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W ŁKS. Sytuacja jest trudna, ale chcą walczyć o trzy punkty

Jan Hofman
Jan Hofman
Piłkarska spółka ŁKS mierzy się z poważnymi kłopotami finansowymi. Niektórzy zawodnicy nie zamierzają ginąć za klub i myślą o rozwiązaniu kontraktów. Czy jutro będą walczyć?

To na pewno nie ułatwia pracy szkoleniowcowi łódzkiej drużyny. Kibu Vicuna pytany o trudną sytuację spółki z al. Unii, ucieka jednak od tematu i odpowiada: - My jesteśmy skoncentrowani na piłce nożnej, na to mamy wpływ - na trening i przygotowanie do meczu. Ja będę rozmawiał wyłącznie o futbolu, nie o innych rzeczach, na które nie mam wpływu.

Opiekun ŁKS zdaje sobie sprawę, że kolejne niepowodzenie oddali jego drużynę od czołówki pierwszej ligi. A to nie będzie komfortowa sytuacja dla nikogo w łódzkim klubie.

Zapewne z tego powodu Vicuna dodaje stanowczo, że jego zespół w niedzielnym pojedynku z Arką chce wywalczyć trzy punkty. - To jest bardzo ważny mecz dla mojego zespołu - mówi trener ełkaesiaków. - W spotkaniu z Zagłębiem Sosnowiec zawiedliśmy naszych wiernych fanów, dlatego teraz zamierzamy dać im powody do zadowolenia. Nie powiem niczego odkrywczego, ale potrzebujemy zwycięstwa i solidnie przygotowujemy się do tego, by je odnieść.

Nie pozostaje zatem nic innego, jak tylko ściskać kciuki, by ten plan wypalił.

Warto przypomnieć, że na łódzkim boisku zmierzy się dwóch największych przegranych poprzedniego sezonu. Brak awansu ŁKS i Arki do ekstraklasy wywołał głęboką frustrację w szeregach fanów obydwu drużyn. Te rozgrywki miały być inne, ale trudno mówić, że gra łódzkiego i gdyńskiego zespołu zapiera dech w piersiach.

Należy spodziewać się, że dla dwóch piłkarzy Arki będzie to szczególny mecz. Chodzi o Arkadiusza Kasperkiewicza i Karola Czubaka, którzy w swoim sportowym CV mają wpisane występy w Widzewie. Pewnie pojedynek z ŁKS to dla nich takie małe derby Łodzi, w których trzeba wykazać wyższość nad rywalem. Pierwszy z wymienionych piłkarzy, trzy lata temu, będąc jeszcze zawodnikiem pierwszoligowego Rakowa Częstochowa, był bohaterem małego skandalu na stadionie przy al. Unii. Po zdobyciu gola na wagę remisu 1:1, pokazał łódzkim kibicom w geście radości literkę „W” oznaczającą Widzew. Później jednak przeprosił za swoje zachowanie. - W trakcie meczu przydarzył mi się nieodpowiedzialny gest - mówił. - Pod wpływem emocji pokazałem coś, czego nie powinienem pokazywać na tym stadionie.

Wypada liczyć, że o swojej deklaracji pamięta dobrze.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany