W ŁKS już wiedzą. Portugalczyk Portugalczykowi nierówny

Tymczasem jest źle i okazuje się, że nadzieje na lepsze jutro piłkarskiej drużyny z al. Unii były płonne. Zespół prowadzony przez trenera Kazimierza Moskala słabo rozpoczął rundę rewanżową. W trzech pierwszym spotkaniach wywalczył mniej punktów, niż miało to miejsce na starcie sezonu. A trzeba przyznać, że początek rozgrywek był obiecujący. ŁKS zremisował z Lechią Gdańsk 0:0. Pokonał w Krakowie Cracovię 2:1 oraz przegrał z Lechem u siebie 1:2. W rewanżach przegrał 1:3 z Lechią, pokonał Cracovię 1:0 oraz uległ 0:2 poznańskiemu zespołowi. Tym samym już na starcie traci punkt, co nie jest dobrym prognostykiem, bowiem drużyna miała odrabiać straty.

Warto jeszcze na chwilę wrócić do spotkania z Lechem. W tym pojedynku wyraźnie widać było różnicę w podejściu do zatrudniania obcokrajowców. Joao Amaral, jeden z poznańskich Portugalczyków (gra też w podstawowym składzie Pedro Tiba), błysnął przy bramkowej sytuacji i po kapitalnej indywidualnej akcji zapewnił swojej drużynie prowadzenie (zdobył gole w obydwu spotkaniach z ŁKS!). Wśród wymanewrowanych przez piłkarza Lecha, był jego rodak Ricardo Guima. Niestety, Portugalczyk z ŁKS nie jest tak błyskotliwy, a i umiejętności futbolowe ma znacznie mniejsze. Widać, że ten, kto sprowadzał zawodnika do Łodzi, przeliczył się, źle ocenił możliwości zawodnika, bo trudno mówić, by ten obcokrajowiec był silnym punktem drużyny z al. Unii i że wiele wnosi do gry zespołu.

Pewnie w ŁKS już wiedzą, ile znaczy dobra ławka rezerwowych. Zmiany Lecha wniosły do gry powiew świeżości, jakość i co najważniejsze - kreatywnych zawodników, którzy potrafili wpłynąć na losy meczu. Wychowankowie poznańskiego klubu, Jakub Kamiński i Kamil Jóźwiak, pokazali, że ekstraklasa jest ich żywiołem i nie przerasta ich możliwości. W ŁKS nie zauważyliśmy tych cech u żadnego zmiennika.