Za nic w świecie nie przeniosę się do hostelu, bo w takim miejscu jedyne, co może spotkać kobietę, to gwałt - mówi lokatorka, która od kilku lat mieszka w kamienicy z dorosłą córką. - Wolę już zginąć pod gruzami we własnym domu.
Czytaj na kolejnym slajdzie
Grożącej zawaleniem kamienicy przy ul. Wólczańskiej 43 nadal mieszkali lokatorzy. Tylko jeden z nich szykował się do wyprowadzki do hostelu.
- Żaden z lokali proponowanych nam przez urząd miasta nie nadaje się do natychmiastowego zamieszkania - twierdzi lokator z pierwszego piętra.
W sobotę pakował część dobytku, aby wywieźć go do rodziny.
- Dopiero gdy ktoś się na dany lokal zdecyduje, miasto ogłasza przetarg na remont. A do czasu jego zakończenia trzeba mieszkać w hostelu. Obejrzeliśmy pięć mieszkań, a przy ostatnim usłyszeliśmy od urzędników, że kolejnego nam nie pokażą. Wybraliśmy więc trzypokojowe, ok. 90-metrowe mieszkanie przy ul. Legionów - dodaje.
Czytaj na kolejnym slajdzie
Ewa Manista, która mieszka w kamienicy przy ul. Wólczańskiej 43 z dzieckiem i rodzicami, mówi, że jak dotąd proponowano jej lokale bez ubikacji, łazienki, z ogrzewaniem węglowym. Na dodatek w nieciekawych lokalizacjach. Tutaj ma łazienkę, a z wc znajdującego się na korytarzu korzystają dwie rodziny.
- Nie wyprowadzę się z dzieckiem do mieszkania przy ul. Abramowskiego, bo w takiej okolicy bałabym się zamieszkać - twierdzi.
W kamienicy w każdej chwili może dojść do katastrofy budowlanej. W październiku zawalił się strop w niezamieszkanej oficynie, a potem zaczęły pękać ściany we frontowej części. Państwowy Inspektor Nadzoru Budowlanego wyłączył kamienicę z użytkowania i nakazał lokatorom, aby wyprowadzili się do 21 listopada. W ubiegły poniedziałek lokatorzy protestowali przed gabinetem prezydent Zdanowskiej. Budynek od 2009 r. jest w prywatnych rękach. Właściciele mieszkają w Izraelu.