Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Victoria - Widzew 2:1. Krajobraz po klęsce

(bart)
Strzela Mateusz Michalski
Strzela Mateusz Michalski paweł łacheta
III-ligowi piłkarze Widzewa ulegli w Sulejówku Victorii 1:2. Trener łodzian Przemysław Cecherz nie tak wyobrażał sobie swój ostatni mecz w tej roli.

Niemal na pewno nowym szkoleniowcem widzewiaków zostanie Franciszek Smuda, który jeszcze wczoraj prowadził negocjacje z działaczami. Wszystko wskazuje na to, że „Franz” pojawi się w Łodzi jutro i zostanie już oficjalnie zaprezentowany.

W Sulejówku byli dwaj bliscy współpracownicy Smudy - Marcin Broniszewski i Zdzisław Kapka. Nie zabrakło wiceprezesów widzewskiej spółki z firmy Murapol: Michała Sapoty i Jarosława Matusiaka.

Życzyliśmy zwycięstwa Cecherzowi, ale zespół z al. Piłsudskiego wypadł w Sulejówku wręcz fatalnie. Nie zamierzamy dyskutować z faktami, porażka Widzewa jest w pełni zasłużona. Beniaminek po prostu ośmieszył gości, dla których jedynym celem w sezonie 2017/2018 jest przecież awans do drugiej ligi. Ale w takiej dyspozycji go nie zrealizują.

Inna sprawa, ża napięcie, niedopowiedzenia i spekulacje, które miały miejsce w minionym tygodniu, musiały mieć wpływ na postawę samych piłkarzy. Większość z nich myślała już pewnie o tym, „co ze mną zrobi Smuda”, niż w pełni poświęcała się walce z Victorią. Trzeba było być naiwnym, żeby nie przewidzieć, że tak się może stać.

Choć oczywiście rację ma też zdobywca pięknego gola Marcin Kozłowski, który stwierdził, iż po tak fatalnym meczu nie ma się prawa szukać usprawiedliwienia.

W meczu Widzewa o punkty zadebiutowali: Michał Miller, Daniel Świderski, Aleksander Kwiek, Bartłomiej Niedziela, Kamil Sylwestrzak i Bartłomiej Rakowski.

Brakowało kontuzjowanego Damiana Kostkowskiego.

Przemysław Cecherz (trenera Widzewa): - Gratuluję zwycięstwa rywalom. Nasz zespół grał bardzo słabo. Można zganiać na wszystko, w tym na czerwoną kartkę, ale przegraliśmy zasłużenie. Nie życzę takiego tygodnia pracy, jaki miałem, nawet najgorszemu wrogowi. Upływał pod kątem rozmów o przyszłości, w związku z czym nie mogłem skupić się na pierwszym meczu. Myślałem o tym, czy nie pójść na zwolnienie lekarskie, ale ostatecznie podjąłem decyzję, że przyjadę, bo jak ginąć, to w mundurze. Sam nie wiem, czy dobrze postanowiłem. Co innego zakładaliśmy przed meczem, co innego trenowaliśmy, co innego działo się na boisku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany