Nowe radiowozy dla łódzkiej policji - FILM
Wczoraj, po naszym telefonie, na drzwiach szkoły pojawiła się prośba do rodziców, aby kontrolowali czystość głów swoich pociech.
– Syn przyniósł ze szkoły wszy i gnidy, a szyję miał pogryzioną przez pasożyty – mówi jego mama. – Na drugi dzień, gdy rozmawiałam z rodzicami innych dzieci, okazało się, że one też mają lub miały we włosach robactwo. Niestety, szkoła nie poinformowała nas o tym. Nie było również wzmianki na ten temat w elektronicznym dzienniku.
Matka zadzwoniła do sanepidu. Tam usłyszała, że w tej sprawie nie mogą nic zrobić.
Samochód wpadł do przejścia dla pieszych. Pijana kobieta za kierownicą - FILM
– Problem w Łodzi nie dotyczy wyłącznie naszej szkoły, bo – jak usłyszałam w sanepidzie – codziennie kilka osób dzwoni z pytaniem o wszawicę – mówi Magdalena Janowska, dyrektor szkoły na Julianowie. – Jedyne, co mogę zrobić, to przekazywać rodzicom informacje o tym fakcie i prosić, aby sprawdzali czystość głów swoich dzieci. Informowałam o problemie radę rodziców, umieszczałam informacje o wszawicy w elektronicznych dziennikach.
Szkoła, jak podkreśla dyrektor, nie może bez zgody rodziców kontrolować dzieciom głów. Gdy o taką zgodę spytała, to – jak twierdzi – ci, którzy głośno o problemie mówią, nie chcieli jej podpisać.
Zapytaliśmy sanepid, ile szkół lub rodziców dzwoni w ciągu tygodnia w sprawie wszawicy, ale nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Poinformowano nas, że „Wszawica nie podlega obowiązkowi zgłaszania i dlatego Powiatowy Inspektor Sanitarny nie ma uprawnień, aby podjąć działania.” A że problem istnieje, i to nie tylko na Julianowie, potwierdzają w łódzkich aptekach. W placówce u zbiegu ulic Wólczańskiej i Radwańskiej usłyszeliśmy wczoraj, że preparaty na wszawicę sprzedają się wyjątkowo dobrze.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?