Urzędnicy winni, że w Łodzi nie ma nowoczesnych stadionów

Mieliśmy już trzech "wspaniałych" - Jerzego Kropiwnickiego, Włodzimierza Tomaszewskiego i Mieczysława Nowickiego, których działalność przyniosła więcej szkody niż pożytku. Jednych zmiótł wiatr historii, innych... referendum. Panowie dali ciała i mam nadzieję, że już nigdy nie będą decydować o losach miasta.

Niestety, choć skład się zmienił i więcej w gronie rządzących kobiet, efekt jest dokładnie ten sam. W sporcie władzom Łodzi nie udaje się nic (poza jednym wyjątkiem, o czym na końcu). A radosna twórczość w sferze inwestycji woła o pomstę do nieba. Ponoszą za to bezpośrednią odpowiedzialność: prezydent Hanna Zdanowska, wiceprezydent Krzysztof Piątkowski i po połowie była oraz obecna dyrektor wydziału sportu - Luiza Staszczak Gąsiorek oraz Longina Lefik.
Nie chce już mi się słuchać kolejnych tłumaczeń i zapewnień. Nowoczesnych stadionów jak nie było, tak nie ma, a widoki, że kiedykolwiek powstaną, są marne.
Cała samorządowa Polska, mimo kryzysu, buduje nowe obiekty, wydaje fortunę na kluby (patrz Gliwice), przejmuje klubowe akcje za wymierną gotówkę, uważając, że najlepszą formą promocji miasta jest właśnie sport.
U nas nie obiekty, wyniki sportowe czy promacja są ważne, tylko oddani ludzie. Cisi bohaterowie pracy, z których dumna (?) jest cała Łódź.
Fachowcom, którzy wykuwają lepszą przyszłoś,ć trzeba płacić i to słono, jak dyrektorowi Fali, który za swą wybitną pracę dla Łodzi zasłużył na podwyżkę, i zarabia już ponad... 20 tysięcy złotych miesięcznie.