Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Upadek łódzkiego Manhattanu. Prestiżowe kiedyś osiedle tonie w długach i brudzie

(kz)
Wejście na 19. piętro najwyższego budynku mieszkalnego w Łodzi przy al. Piłsudskiego 7, mającego 78 metrów wysokości, zajęło nam kwadrans. Szliśmy wprawdzie ponurą, ale oświetloną częściowo klatką schodową. Wielu lokatorów wieżowców z tego niegdyś ekskluzywnego spółdzielczego osiedla było jednak w gorszej sytuacji. We wtorek wdrapywali się bowiem do swoich mieszkań idąc po ciemnych schodach i oświetlając sobie drogę tylko latarkami lub telefonami komórkowym.

Zadłużona spółdzielnia
Windy stanęły, a lokatorzy byli zmuszeni do wspinaczki, bo Polska Grupa Energetyczna nie podpisała nowej umowy ze spółdzielnią, a poprzednia wygasła ostatniego sierpnia. Był też dług za prąd do uregulowania, niewielki, bo zaledwie 40 tys. zł... Pozornie drobiazg dla spółdzielni o majątku szacowanym na blisko 90 milionów złotych!

W wieżowcu przy al. Piłsudskiego 7, tym najwyższym na łódzkim Manhattanie, prądu nie wyłączono.
– Pojawili się monterzy, ale na szczęście nie mieli kluczy do pomieszczenia z bezpiecznikami, a ja im go nie dałam – opowiada lokatorka.

W gorszej sytuacji byli mieszkańcy środkowej klatki innego wieżowca, przy ul. Sienkiewicza 101/109. Im prąd na klatce i do wind odcięto, kablówkę również. Tak samo, jak w budynku przy ul. Piotrkowskiej 247.

– Monterzy mieli kolejno odłączać wszystkie windy i klatki, a także wszystkie urządzenia należące do części wspólnej spółdzielni. Ale też mieli polecenie, by nie stosować siły – wyjaśnia Alina Chwiejczak, starszy specjalista z PGE Dystrybucja SA.
Powstała dziwna sytuacja. W wieżowcu przy ul. Sienkiewicza 101/109 lokatorzy dwóch klatek wynajęli prywatną firmę ochroniarską i płacą wprawdzie po 62 zł miesięcznie, a budynek, tylko symbolicznie chyba, chronią emeryci, ale to wystarczyło, by mieli czynne windy. W środkowej klatce mieszkańcy na ochronę pożałowali, więc przez wtorek i środę musieli chodzić po schodach.

Wstyd Manhattanu
Te schody wieżowców na Manhattanie to jedno z najbardziej chyba wstydliwych miejsc spółdzielni. Co piętro wiszą gołe żarówki na drucie. Jest półmrok, nawet gdy się palą, bo żarówka też kosztuje. Powoli idziemy do góry. Klatka najwyższego wieżowca miasta, chluby Łodzi, ma na szczęście oświetlenie, ale tylko do 10. piętra. Potem przez trzy następne idzie się w ciemnościach. Potrącam nogą butelkę po winie pozostawioną przez lokatora z 14. piętra. Na kolejnym piętrze ukryty skradziony wózek z marketu. Następne piętro i zaskoczenie: wyjście z klatki wprost na... stoliczek i puszka po konserwie z niedopałkami. Najwyraźniej ktoś z lokatorów zrobił sobie palarnię.

– Od kiedy w budynkach zabrakło portierów, jest coraz gorzej – skarżą się mieszkanki osiedla. – Z korytarzy giną rowery, a do budynku zaczynają się przesączać pierwsi poszukiwacze darmowych noclegów w zakamarkach wieżowców. Aż wierzyć się nie chce, że nie tak dawno było to jedno z najsłynniejszych w Polsce prestiżowych osiedli.

– Mieszkają tu artyści, dyrektorzy, prezesi i ludzie biznesu... Tyle że już na emeryturze lub tuż przed nią – opowiada pani Ewa, lokatorka Manhattanu od blisko 40 lat. – Pamiętam, że proponowali mi mieszkanie na Widzewie, ale jak zobaczyłam, że po drodze są pola, na których pasą się krowy, odmówiłam, bo nie chciałam mieszkać na wsi.

Czekanie na upadłość
Dziś tamtej decyzji nie żałuje, ale zastanawia się, podobnie jak wszyscy inni mieszkańcy, co spowodowało upadek spółdzielni. Postępowanie prezesa? Niebotyczny fundusz płac, przekraczający 6 milionów złotych rocznie? A może złe inwestycje za pieniądze na kredyt?

Część mieszkańców pretensje ma do zarządu, że zgodził się na budowę kosztownego garażu, który miał być wizytówką osiedla i przynieść wielkie pieniądze. Inni mają pretensje do sąsiadów, że tak zapamiętale bronili kilkudziesięciu drzew na placu, który mógł być dobrze sprzedany.

Aż wierzyć się nie chce, ale za kilka dni sąd podejmie decyzję o upadłości spółdzielni. I wszyscy na to czekają...

Łódzki Manhattan zbudowano w latach 70. ubiegłego wieku. Spółdzielnia Mieszkaniowa „Śródmieście” powstała w 1986 r., wydzielając się z Łódzkiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Obecnie na rachunku SM „Śródmieście” sądowy zarządca zabezpieczył około miliona złotych, które mają być przeznaczone na proces likwidacyjny, a spółdzielnia ma problemy z opłacaniem nawet niewielkich rachunków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany