Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uczeń "Pudziana" dogania mistrza! Najsilniejszy człowiek świata mieszka w Głownie

Bartłomiej Pawlak
Jarosław Ziarek, Marta Gapińska-Miodek
Nie musieliśmy długo czekać na następcę Mariusza Pudzianowskiego. Śladami pięciokrotnego mistrza świata podąża mieszkający w Głownie Krzysztof Radzikowski, który w Abu Zabi wywalczył tytuł najsilniejszego człowieka globu.

Już sam wyjazd na mistrzostwa świata w Zjednoczonych Emiratach Arabskich dla 31-letniego strongmana był ogromnym wyróżnieniem. Federacja zaproszenia wysłała bowiem do 25 największych siłaczy z 23 krajów. W takim gronie o zwycięstwie nie mógł decydować przypadek. - Do tego, choć ważę 145 kg, byłem najlżejszy ze wszystkich uczestników, a zawody trwały trzy dni i w każdym rozgrywaliśmy sześć wyczerpujących konkurencji - mówi siłacz.

Do ścisłego finału awansował łatwo. W decydującej rozgrywce najszybciej przeciągnął o 20 metrów 8-tonowego tira, podnosił na barki ważący 162 kg kamień, 120-kilogramowy worek i dwie belki po 135 kg oraz cztery razy przewrócił opony o wadze 120 i 410 kg. Dał się wyprzedzić tylko w spacerze farmera, czyli wyścigu z dwiema 160-kilogramowymi walizkami, lecz to nie miało już wpływu na końcowe wyniki i to Polak ponownie został najsilniejszym człowiekiem na świecie.

"Pudzian" trzymał kciuki
Jako jeden z pierwszych z gratulacjami zadzwonił Ma-
riusz Pudzianowski. Co powiedział? - Że przede mną jeszcze mnóstwo pracy, bo na szczyt łatwiej się wdrapać, niż się na nim utrzymać - opowiada Radzikowski.
Słynny "Pudzian" w sukcesie siłacza z Głowna ma spory udział. To pod jego okiem nowy mistrz stawiał pierwsze kroki w tej trudnej dyscyplinie sportu, później deptał mistrzowi po piętach i w końcu zajął jego miejsce.
- Kiedyś wspólnie trenowaliśmy, a teraz Mariusz pełni rolę mojego mentora - zdradza Radzikowski.
- Przez cały okres przygotowań nadzorował je. Mówił, nad czym i jak mam pracować. Dawał rady, które pomogły mi zwyciężyć. Choćby to, jak w czasie trzydniowej imprezy rozłożyć siły. Bo w ciężarach nie liczą się same mięśnie, ale wytrzymałość, wydolność i dynamika, a najbardziej głowa. Podnieść raz ogromny ciężar jest łatwo, trudniej zrobić to kilka razy pod rząd.
Radzikowski nie zliczy, ile ton przerzucił w czasie pięciotygodniowych przygotowań do imprezy w ZEA. Wolne robił sobie tylko w niedziele, a od poniedziałku do soboty po cztery godziny dziennie trenował w hali pod Głownem, gdzie skompletował potrzebny sprzęt w siłowni. - Do tego doszło pływanie na basenie i masaż mięśni, bo o narzędzie pracy trzeba dbać - tłumaczy.

Po prostu "Kaczor"
Mimo tytułu mistrza świata i coraz większego zainteresowania mediów Radzikowski na razie pod względem popularności nie może równać się z Pudzianowskim. - Mariusz jest historią tej dyscypliny, a ja nie czuję się żadną gwiazdą - zaznacza siłacz. - W Głownie wszyscy mnie znają i dla nikogo nie jestem sensacją. Wiedzą, że pozostałem Krzyśkiem lub Kaczorem, bo tak na mnie tu mówią od najmłodszych lat.
Najwierniejsi kibice to oczywiście rodzice - mama Zuzanna, która dba o dietę mistrza, i tata Antoni. Kciuki za wujka zawsze trzyma też 11-letni chrześniak Miłosz. U boku strongmana brakuje tylko żony, bo podobnie jak "Pudzian" nie znalazł jeszcze drugiej połówki, choć wokół tak silnych mężczyzn kręci się wiele kobiet.

Ciężary to praca, motory to pasja
Dla nowego mistrza świata dźwiganie ciężarów to od kilku ładnych lat sposób na życie. - Jeśli zajmuje się czołowe lokaty, spokojnie można się z tego utrzymać - mówi. - Mam też dwóch sponsorów.
Za triumf w Abu Zabi otrzymał 6 tys. dolarów. Siłacz już wie, na co przeznaczy wygraną. - Kupię nowy motocykl
- zdradza. - Bo ciężary stały się już moją pracą, a motory są największą pasją. Miałem hondę CBR 1100 RR i yamahę R1, a teraz marzy mi się suzuki hayabusa.
Przy okazji zawodów siłacz zwiedził już kawał świata. - W Abu Zabi mieszkaliśmy obok toru Formuły 1, byliśmy też w Dubaju, gdzie od bogactwa może się zakręcić w głowie
- mówi. - W USA startowałem w Nowym Jorku, Los Angeles i Chicago. Niezwykłym przeżyciem była też wizyta w Iranie.

Na wyjazdach obalał mit osiłka, jako magister wychowania fizycznego po UŁ swobodnie udziela wyczerpujących wywiadów w języku angielskim lub rosyjskim.
Wkrótce znów czeka go daleki wyjazd, tym razem do Uzbekistanu. - Po mistrzostwach odpoczywałem tylko trzy dni. Muszę się dobrze przygotować, bo będą chcieli bić mistrza - mówi nasz nowy czempion.

Siłacz uwielbia słodycze!
Aby być tak dużym i silnym, jak Radzikowski nie wystarczą same treningi. Trzeba też dobrze i dużo jeść. - Sama kanapka z masłem nie wystarczy - mówi siłacz z Głowna.
- Można powiedzieć, że jem za dwóch, bo wciągu dnia zjadam dwa razy tyle co przeciętny mężczyzna.
To oznacza, że na śniadanie strongman je np. sześć parówek albo pięć jajek, a na obiad cztery kotlety schabowe. - Ale zależy, jakiej są wielkości - zaznacza.
Do tego dochodzą specjalne odżywki oraz słodycze. - Bez nich wariuję - mówi. - Zawsze pod ręką muszę mieć czekoladę, cukierki albo kilka wafelków. Ale mogę je jeść bezkarnie.

Wymiary mistrza:
wzrost: 186 cm
waga: 145kg
biceps: 58 cm
udo: 80 cm
klatka piersiowa: 142 cm
nr buta: 46

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany