Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tylko remis ełkaesiaków. Młodzież Legii postawiła się

Jan Hofman
Piłkarze ŁKS w czwartej kolejce trzeciej ligi zremisowali 2:2 na boisku przy al. Unii z drugim zespołem warszawskiej Legii.

Trudno ten remis uznać za osiągnięcie łodzian i wynik, który może satysfakcjonować ich fanów. W stołecznej drużynie nie było ani jednego piłkarza z ekstraklasowej kadry mistrza Polski. Dublerzy podstawowego składu walczyli wczoraj w stolicy z Koroną Kielce, a do Łodzi przyjechali zawodnicy siedemnasto-, osiemnasto- i dziwiętnastoletni. Trudno zatem mówić, że to Legia wystawiła doświadczoną drużynę. A jednak piłkarze z Warszawy napędzili łodzianom sporo strachu i momentami dawali gospodarzom lekcje nowoczesnego i skutecznego futbolu.

Nie tak dawno temu Tomasz Salski, członek zarządu ŁKS, mówił, że na ocenę drużyny przyjdzie czas po rozegraniu czterech kolejek. Cztery serie mistrzowskie za nami i trudno w tej chwili mówić, że zespół z al. Unii jest w gronie trzecioligowych ekip, o których mówi się, że to są kandydatami do awansu. Obecnie bliżej do stwierdzenia, że podopieczni trenera Wojciecha Robaszka to solidny średniak, który przy odrobinie szczęścia może się pokusić (raz na jakiś czas) o zwycięstwo.
Wróćmy jednak do potyczki z Legią. Zanim jeszcze wszyscy kibice zasiedli na swoich miejscach, goście już objęli prowadzenie. Rzut rożny wykonywał Jan Grzesik. Obrońca Legii popisał się kapitalnym uderzeniem i po chwili piłka wylądowała w łódzkiej bramce. Nie popisał się w tej sytuacji golkiper ełkaesiaków. Po dziesięciu minutach za boczną linią pojawił się Łukasz Staroń, któremu z rozciętego łuku brwiowego obficie lała się krew. Po interwencji klubowego lekarza zawodnik powrócił na boiskp, ale już z opatrunkiem na głowie.

ŁKS starał się odrobić stratę, ale nie potrafił skonstruować akcji, po której mógłby zagrozić bramce Legii. Strzelali Arkadiusz Mysona i Staroń, ale wyraźnie brakowało mu precyzji. Tymczasem w 20 minucie to goście mogli zdobyć drugiego gola, ale uderzenie z pięciu metrów Tomasiewicza odbił Szymon Gąsiński. Dziewięć minut później powinno być 1:1, ale fatalnie spisał się Kamil Cupriak, który stojąc pięć metrów od bramki nie trafił w piłkę! Później bramkarza Legii nie mogli pokonać Robert Sierant i Staroń.
Na początku drugiej części spotkania łodzianie mogli mówić o wielkim szczęściu, bowiem Tomasiewicz okrutnie spudłował z bliskiej odległości.
Wreszcie w 61 minucie kibice ŁKS mieli powody do radości. Staroń popisał się kapitalnym uderzeniem z dystansu, doprowadzając do wyrównania. Był to czwarty gol łódzkiego napastnika w czwartym meczu z rzędu! Jednak dwanaście minut później znów prowadzili goście. I ponownie za sprawą błędu bramkarza ŁKS. Gąsiński wysunięty na przedpole nie zdołał odbić piłki uderzonej przez Łukasza Turzynieckiego i ta trafiła w poprzeczkę, po chwili wróciła na przedpole, a tam czekał już Grzegorz Tomasiewicz. Legionista spokojnym i precyzyjnym uderzeniem głową dał swojej drużynie prowadzenie.

Na szczęście stracona bramka nie załamała łodzian, którzy w 79 minucie ponownie wyrównali. Tym razem na listę strzelców wpisał się Robert Sierant, który po rzucie rożnym wykonywanym przez Artura Golańskiego, głową umieścił piłkę w siatce.
Do ostatniego gwizdka trwała na boisku zacięta walka, bo widać było, że żadnej z drużyn nie satysfakcjonował remis. Bramkowych okazji było sporo, ale rozemocjonowanym zawodnikom brakowało precyzji, toteż wynik nie uległ zmianie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany