Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trener Widzewa Przemysław Cecherz: To my musimy wiedzieć, jak chcemy wygrać to spotkanie

(bart)
Przemysław Cecherz zastanawia się, jak pokonać ŁKS
Przemysław Cecherz zastanawia się, jak pokonać ŁKS paweł łacheta
Rozmowa ze szkoleniowcem piłkarzy Widzewa Przemysławem Cecherzem.

Zacznijmy banalnie. Derby to mecz szczególny?
W takim razie też zacznę banalnie. Wiadomo, że w każdym spotkaniu można zdobyć trzy punkty, podobnie będzie dzisiaj. Ale starcie dwóch drużyn z tego samego miasta jest zawsze czymś niesamowicie ekscytującym. Zyją nim wszyscy, od kibiców, poprzez piłkarzy, na działaczach skończywszy.
Ma pan jakieś ulubione derby w Europie?
Chyba jak każdy zagorzały fan futbolu, coś tam co jakiś czas obejrzę. Jednak zdecydowanie najlepiej czuję się, pasjonując się derbami w Polsce. Uważam, że mecze Widzewa z ŁKS były i są poza kokurencją. Ciekawie bywało również na spotkaniach Lechii Gdańsk z Arką Gdynia w bliskim mi Trójmieście. To chyba właśnie tam po raz pierwszy ze stadionu zobaczyłem interwencję ówczesnej milicji. Naprawdę się działo.
Na derbach Łodzi też pan bywał...
Jasne. Niektórzy wciąż w to nie wierzą, więc po raz kolejny powtórzę: byłem i jestem kibicem Widzewa. Kiedy mój brat, Jarek, strzelał bramkę na obiekcie przy al. Unii, to już go oklaskiwałem. To był pasjonujący mecz, zakończony remisem 3:3. Zresztą generalnie mało było ,,letnich” derbów. Niemal zawsze coś się działo. I o to chodzi. Oby tak samo było wieczorem.
Gracie z ŁKS. To mocna drużyna, biorąc pod uwagę realia panujące w tej klasie rozgrywkowej...
Oczywiście, że tak. Uprzedzając następne pytanie, oglądałem sporo meczów ełkaesiaków. Nie odkryję Ameryki, jeśli powiem, że kluczem do ich obecnej pozycji w tabeli jest szczelna postawa w defensywie. Na tym bazowali w rundzie jesiennej, na tym bazują również teraz. To zresztą filozofia bliska także mnie, od gry ,,ne zero’’ z tyłu zaczyna się praca na końcowy sukces.
Nie obawia się pan Jewgena Radionowa?
- Wiemy, iż to znakomity specjalista od zdobywania goli. Znam go zresztą dobrze z czasów wspólnej działalności w Świcie Nowy Dwór Mazowiecki. Choć pod moją wodzą zbyt wiele nie grał ze względu na kontuzję. Ale już na treningach doskonale było widać, że to napastnik przez duże ,,N”. Ale byłoby samobójstwem z naszej strony skupiać się wyłącznie na Radionowie. W zespole z al. Unii jest jeszcze kilku klasowych graczy. Jak chociażby równie kreatywny, co nieobliczalny Artur Golański, czy też Przemek Kocot, który dla mnie jest być może najbardziej niedocenianym piłkarzem w tej lidze. Jest niezwykle groźny przy stałych fragmentach gry i ciężko pracuje w środku pola. Wszystko to nie zmienia jednak faktu, że to my musimy wiedzieć, jak chcemy wygrać to spotkanie. A taki jest nasz cel, jeśli zamierzamy jeszcze pozostać w stawce zespołów, rywalizujących o awans do drugiej ligi.
Ile razy rywalizował pan na trenerskiej ławce z Wojciechem Robaszkiem?
O ile mnie pamięć nie myli, tylko raz. Jako szkoleniowiec Świtu przy al. Unii. Zwyciężyliśmy wówczas 3:1. To był bardzo dobry mecz w naszym wykonaniu, Ale umówmy się, iż to historia. Liczy się przecież wyłącznie tu i teraz.
Ma pan kilka zagadek personalnych. Zapewne niemal do pierwszego gwizdka arbitra nie będzie wiadomo, kto będzie gotowy do walki na sto procent...
Sto procent to stanowczo zbyt mało. Oczekuję, że chłopaki dadzą z siebie przynajmniej 150. Ale mówiąc poważnie, rzeczywiście mamy swoje problemy. Żeby było jasne - nie skarżę się, jednak tak jest rzeczywistość. Musimy być przygotowani na to, że któryś z rekonwalescentów nie dojdzie do siebie. Wówczas postawimy na jeden z wariantów zastępczych, które szlifujemy na treningach. Inna sprawa, że można wiele mówić, a i tak wszystko rozstrzygnie się na murawie. Jak zawsze zresztą.
Kiedy rozmawialiśmy przed rundą wiosenną, miał pan obawy, dotyczące presji, którą na zawodnikach mogą wywierać kibice. Teraz widać już chyba, że to przeciwnikom czasem plączą się nogi...
Dokładnie tak. Chyba nie tylko dla mnie, to, co dzieje się od tych kilku miesięcy na tym nowym, pięknym stadionie zaskoczyło chyba nawet największych optymistów. Atmosfera jest kapitalna, a nasze poprzednie mecze pokazują, że żywiołowo dopingujący fani „niosą” widzewiaków, którzy walczą do końca.
Niektórzy trenerzy obawiają się nadmiernego motywowania zawodników. Pan też zalicza sie do tego grona?
Coś jest na rzeczy. Ale wszystko zależy od okoliczności. Myślę, że każdy, kto obecnie występuje w Widzewie, doskonale zdaje sobie sprawę z faktu, w jak niesamowitym miejscu się znalazł. Dodatkowo uroczyste przemówienia nie są potrzebne.
Wynik tego spotkania jest zagadką. Ale w wypadku waszego zwycięstwa szansa Widzewa na awans staje się coraz bardziej realna...
Staram się o tym w ogóle nie myśleć. Trzeba robić swoje. Natomiast pamiętam, z jakiego pułapu startowaliśmy w marcu. Trudno nie spoglądać w tabelę i na wyniki innych meczów. Jednak nie można się na tym skupiać. Teraz najistotniejsze są derby Łodzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany