Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trener Widzewa Przemysław Cecherz: Musimy być twardzi

(bart)
Przemysław Cecherz zamierza awansować z Widzewem do drugiej ligi
Przemysław Cecherz zamierza awansować z Widzewem do drugiej ligi paweł łacheta
Rozmowa z trenerem III-ligowych pilkarzy Widzewa przed inauguracją sezonu.

W sobotę startuje trzecioligowy sezon. Jakie cele stawiane są przed pańską drużyną?

Przemysław Cecherz: Rozumiem, że to ma być pytanie z gatunku tych podchwytliwych. Oczywiście, że gramy o awans do drugiej ligi. Po prostu nie ma innej opcji.

Kamień spadł mi z serca. Już się bałem, że będzie się pan asekurował...

W żadnym razie. Ja naprawdę mam świadomość, o co gramy. Proszę sobie przypomnieć, co mówiłem zimą, kiedy obejmowałem Widzew. Wówczas nie mogłem przecież obiecać awansu. Nie przy tak wielkiej stracie do ŁKS, z którą nie miałem nic wspólnego. Ale spora szansa i tak się pojawiła, choć ostatecznie nie daliśmy wiosną rady. Nie płaczmy jednak nad rozlanym mlekiem, teraz sytuacja jest już zupełnie inna.

Czyli jaka?

Klarowna. Wszyscy oczekują awansu. Poczynając ode mnie, poprzez chłopaków, którzy też chcą wreszcie grać na szczeblu centralnym, poprzez kibiców, na działaczach kończąc. W sporcie trudno jest cokolwiek obiecywać, ale w sezonie 2017/2018 Widzew walczy o awans. Chyba trudno o bardziej klarowną deklarację...

Wliczając mecz z Lechią Tomaszów, widzewiacy rozegrali siedem meczów kontrolnych przed sezonem. Czy jest pan zadowolony z przygotowań? Były porażki z Lechem II Poznań i Zniczem Pruszków. Dziwny przebieg miał też sobotni mecz w Toruniu z Elaną. Nie niepokoi to pana?

Wracając do spotkania w Toruniu, nie powiedziałbym, że się niepokoję. Użyłbym raczej innego słowa. Poprzestańmy jednak na tym, że byłem zdenerwowany. Każdy, kto widział ten mecz, zgodzi się, że powinniśmy go spokojnie wygrać. Nie chodzi już nawet o to, że nie wykorzystaliśmy karnego, bo to się co jakiś czas może przytrafić nawet największym klubom na świecie. Ale umówiliśmy się przecież przed pierwszym gwizdkiem sędziego, że traktujemy to spotkanie jak najbardziej poważnie. Tak, jak byśmy walczyli już o punkty. A więc, spoglądając z tej perspektywy, nie możemy sobie pozwolić na takie momenty dekoncentracji, a nawet w pewnym sensie głupoty, szczególnie w końcowej fazie meczu. Niektórzy zaczęli grać ryzykownie, na pograniczu rozsądku, bawili się w jakąś „Brazylię”. A tu przecież zupełnie nie o to chodzi. W pewnym sensie sami „napędziliśmy” Elanę i to się na nas zemściło. Trudno się nie złościć. W lidze absolutnie nie możemy już sobie na coś podobnego pozwolić.

Wypowiedzi Michała Sapoty z Murapola i prezesa Przemysława Klementowskiego sugerują, że wszyscy są zadowoleni z transferów i latem już się nie przewiduje wzmocnień...

Nigdy nie mówi się nigdy. Ale mówiąc poważnie, w ogóle nie myślę teraz o żadnych kolejnych transferach. To jest Widzew, jakiego na ten moment chcieliśmy. Chciałbym wyraźnie podkreślić, że każdy z zawodników, który do nas latem przyszedł, raz jeszcze zaznaczę, każdy, był na naszej liście życzeń. Nie było więc mowy o żadnej „łapance”, ani przypadku. Musimy być twardzi i robić swoje. Kruszyć opór przeciwników i krok po kroku zmierzać na szczyt tabeli. Zresztą, kto wie. Może będziemy liderem już za kilka dni. Bardzo bym sobie tego życzył.

Wymóg jednoczesnej gry dwóch młodzieżowców stwarza problemy wielu klubom, nie tylko zresztą w III lidze. W Widzewie nie ma już Patryka Barana i Krzysztofa Możdżonka, a Bartłomiej Gromek przestał być młodzieżowcem. Czy ci, którzy zostali, staną na wysokości zadania?

Spokojnie. Mamy Adama Radwańskiego, który i tak by grał. Bo traktuję go już jako dorosłego, ukształtowanego zawodnika. Zaskakująco dojrzale prezentuje się Bartłomiej Rakowski. Na tle całkiem klasowych pilkarzy „nie pękał”. Doskonale wiem, na co stać Mateusza Ostaszewskiego i Marcina Pigiela. Jestem więc przekonany, że nie ma o co się bać.

To stanowczo zbyt nadużywane określenie, ale znów będziecie grać pod sporą presją. Zwłaszcza w obliczu kolejnego rekordu sprzedaży karnetów...

Nie lubię się powtarzać. Ale chylę czoła przed kibicami Widzewa. To wielkie wyzwanie sprostać ich oczekiwaniom. Nie jestem ślepy, ani głuchy. Mam świadomość, że nie wszyscy są przekonani do mojej osoby. Tak już w piłce bywa, nie zamierzam się na to skarżyć. Zawsze chciałem być w Widzewie, więc teraz nie będę mówił, że czuję się przytłoczony skalą krytyki, która się pojawia. Proszę jedynie o pewien kredyt zaufania. Widzew pod moją wodzą nie będzie miał kilkunastu „oczek” straty do lidera. A jeśli, w co nie wierzę, będziemy grać słabo i nieskutecznie, sam odejdę. Ale właśnie dlatego proszę naszych fanów o wsparcie. Niech goście znów odczują, że przyjazd do Łodzi to dla nich „piekło”. Razem powinniśmy dać radę.

Kto może być najgroźniejszym rywalem w bitwie o awans?

Wiadomo, że zmieniło się podejście w rezerwach Legii. Osobiście, nie lekceważyłbym innego stołecznego zespołu, Polonii. Jest grono kilku zespołów, zdolnych do sprawienia wielkich niespodzianek w pojedynczych meczach. Trzeba być czujnym i gotowym na wszystko.

Kto będzie objawieniem jesieni w Widzewie?

Kandydatów jest wielu. Mamy Michała Millera, rasowego snajpera. Jest Olek Kwiek, facet, którego wielu nie docenia, ale to „profesor”. Mamy nasze groźne skrzydła i stabilizację w defensywie. Mamy Patryka Wolańskiego, który nikogo się nie boi. Ale nie chcę wyliczanek. W obecnej kadrze każdy może zabłysnąć. Szans nie zabraknie. Widzew musi wreszcie wrócić na swoje miejsce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany