Trener Widzewa cementuje obronę

Drużynę buduje się od obrony – to stare w futbolu powiedzenie znają nie tylko trenerzy. W Widzewie, choć za piłkarzami już runda jesienna, wciąż nie można powiedzieć, że ten etap szkoleniowiec ma już za sobą.

Wręcz przeciwnie, w tym elemencie gry widzewiaków wciąż czeka dużo pracy. Łodzianie to jedyny zespół w ekstraklasie, który w każdym ligowym spotkaniu tracił przynajmniej jedną bramkę. W sumie w 16 meczach ekstraklasy dał sobie strzelić aż 32 gole. Jak łatwo obliczyć, daje to średnio dwie bramki na spotkanie.

Nic dziwnego, że marzeniem trenera Rafała Pawlaka, bramkarza, obrońców i kibiców jest wreszcie zachowanie czystego konta. Opiekun widzewiaków wie, gdzie tkwi przyczyna największej bolączki jego zespołu. Według niego jest nią zbyt duża i za częsta liczba zmian. Nie tylko tych przedsezonowych, przez które w bloku obronnym pozostał tylko Jakub Bartkowski. – Życzę sobie, żeby w trzech meczach czwórka obrońców zagrała w tym samym składzie, bo ciągle ktoś nam wypada i przez to są roszady – tłumaczy szkoleniowiec.

Wydaje się, że Pawlak wreszcie znalazł już optymalne zestawienie czwórki obrońców i zamierza stawiać na kwartet: Patryk Stępiński, Kevin Lafrance, Jonathan de Amo Perez, Bartkowski. Tak widzewska obrona wyglądała w meczu z Legią, a we wcześniejszym ligowym spotkaniu z Pogonią Szczecin, pauzującego za kartki Pereza dobrze zastąpił Rafał Augustyniak. Warto dodać, że w tych meczach Widzew dał sobie strzelić tylko po jednej bramce, co może być promykiem nadziei na przyszłość. Warto też dodać, że najlepszym zawodnikiem łodzian w starciu z mistrzem Polski był Bartkowski, nominalny prawy obrońca, który dobrze radzi sobie na drugiej stronie.

Teraz Pawlak będzie miał więcej czasu na scementowanie linii obrony i poprawę gry całej drużyny w defensywie, bo następny ligowy mecz Widzew rozegra 23 listopada (w Bydgoszczy z Zawiszą). W sobotę zaś w meczu sparingowym w Uniejowie zmierzy się z Lechem Poznań. To będzie też kolejny ważny test dla obrońców.