Trener kadry: Narzeczona "Lewego" ma potencjał

Cztery lata temu w Brazylii Polska zdobyła siedem medali, teraz w Łodzi siedem było złotych krążkow. Postęp jest ogromny. Czym go tłumaczyć?
Krzysztof Neugebauer: - Pokazaliśmy, że karate tradycyjne jest otwartą drogą. Można nią iść do przodu, rozwijając swoje umiejętności.
Pana musi szczególnie cieszyć złoty medal w kumite drużynowym, powtórzony po dwudziestu latach. Był wszak pan członkiem tamtej legendarnej ekipy.
- To prawda, wierzyłem, że dochowamy się godnych następców, i tak właśnie się stało. Bardzo przeżywałem ich występ. Pokazali najwyższy sportowy i... duchowy kunszt. Należą się im gorące brawa, jak i innym polskim medalistom.
Którego z medalistów z okręgu łódzkiego by pan wyróżnił?
- Damiana Stasiaka, który jest bardzo wszechstronnym zawodnikiem, odnoszącym sukcesy w kata i kumite. Cały czas się rozwija, jest wszak młodym zawodnikiem, ma dopiero 22 lata. Sądzę, że przez najbliższe 10 lat stać go na walkę o najwyższe cele.
A co sądzi pan o występie Anny Stachurskiej - wywalczyła medal w kata drużynowym, ale nie stanęła na podium w ko-go kumite.
- Ania jest niezwykle ambitną zawodniczką. Bardzo przeżyła to niepowodzenie. Trochę tłumaczy ją fakt, że praktycznie z jednej maty musiała przejść na drugą - przestawić się z kata na kumite. To nie jest łatwe, nawet dla doświadczonego karateki. Widzę jednak w niej ogromny potencjał. Będzie piąć się w górę i jeszcze nieraz stanie do walki o medale.
W dojo Stara Wieś motywował pan swoich zawodników do dobrego występu w MŚ... wykonując tanie wojenny. Pomogło.
- Śpiewałem już, tańczyłem. Jeszcze nie wiem, co wymyślę przed następną wielką imprezą. Na pewno znajdę sposób, żeby wyzwolić w zawodnikach pozytywną energię i dać im impuls do skutecznej walki.