Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trasa W-Z. Przebudowa bije łodzian po kieszeni

bohdan dmochowski
Las znaków zakazu i nakazu. Zakratowane przejścia podziemne. Stado mechanicznych mastodontów z rykiem drących na strzępy stalowymi kłami asfalt i beton. Sznur aut, w nich kierowcy z przylepionymi do szyb nosami. A wszędzie grupki piechurów szukających najkrótszej i w miarę bezpiecznej przeprawy przez do cna rozkopane ścisłe centrum miasta.

Między grozą i nadzieją

Takie obrazki zobaczył pierwszy raz każdy, kto 4 listopada wszedł lub wjechał na teren rozpoczętej tego dnia przebudowy łódzkiej trasy W-Z. Dziś mija 12. dzień od startu tej gigantycznej inwestycji. Sądząc po księżycowym krajobrazie dwukilometrowego odcinka, od ul. Kilińskiego do ul. Żeromskiego licząc, w budowniczych nowego centrum Łodzi zapał nie gaśnie. Ba, nawet jakby go przybywało, bo prace nie kończą się wraz z zapadnięciem listopadowych ciemności.
Tego samego nie można powiedzieć o zwykłych ludziach. Ich uczucie do tej największej w historii miasta drogowej rewolucji jest rozdarte między grozą i nadzieją. Tylko że nadzieja na ultranowoczesny dworzec tramwajowy może ziścić się najwcześniej w trzeciej ćwiartce przyszłego roku. Zaś dziś i jutro przebywanie w centrum Łodzi to kąpiel w chaosie. Podejmowane przez Zarząd Dróg i Transportu oraz policjantów z drogówki próby jego opanowania przynoszą na razie mierne rezultaty. Tymczasem...

Dalej, znaczy drożej

Przed remontem z zamieszkanej przez 60 tysięcy ludzi Retkini i z liczącego łącznie 62 tysiące mieszkańców Widzewa Wschód i Olechowa-Janowa można było dotrzeć samochodem do centrum bez zygzakowania bocznymi ulicami i nadkładania drogi. Teraz w centrum ludzi jakby mniej, a na parkingach miejsc więcej.
– W pierwszych dniach po zamknięciu trasy korki były po horyzont, ale łodzianie wybrali sobie już trasy alternatywne, albo nie pchają się tu samochodem bez potrzeby – tak Jacek Poter z Retkini tłumaczy związek między przebudową W-Z a mniejszym ruchem w kwadracie ulic: Mickiewicza, Sienkiewicza, Żwirki, Kościuszki. Sam do pracy w śródmieściu jedzie starym szlakiem prawie cały czas na zielonym, pokonując 5 kilometrów w 10 minut. Ale na myśl o powrocie aż się wzdraga.

– Wracam do domu po osiemnastej i już nie jest fajnie, lecz prawie tragicznie – zmienia ton. – Muszę uciekać na południe od Mickiewicza, Piotrkowską do Radwańskiej, potem w lewo Wólczańską do Wróblewskiego i przez przejazd kolejowy na Retkinię. Jazda zajmuje mi do czterdziestu minut, a znacznie dłużej, gdy trafię na opuszczony szlaban. Obliczyłem, że objazdami mam dalej do domu bite pięć kilometrów. Moje auto pali na sto km osiem litrów, więc nietrudno obliczyć, że miesięcznie muszę przejechać sto trzydzieści kilometrów więcej niż kiedyś i spalić dodatkowo benzyny za prawie pięćdziesiąt złotych.
Prawdopodobnie tyle co on będą dopłacać z własnej kieszeni kierowcy liczeni w tysiącach. Dlatego już widać po tłoku w tramwajach i autobusach, że łodzianie masowo przesiadają się zza kółek własnych aut do pojazdów MPK.
– Jeżdżę z Retkini spod McDonalda tramwajem do dworca Łódź Kaliska, tam przesiadam się do autobusu linii 98 A lub B. Mam starego volkswagena, ale na dojazdy do pracy nigdy go nie używałem. Ani nim szybciej, ani nie ma go gdzie zaparkować, więc po co?
– Ja korzystam z dwóch kółek – włącza się do rozmowy Andrzej Walczak. – Spod bloku na Widzewie pod drzwi zakładu przy Piotrkowskiej mam siedem kilometrów, to tyle co nic, do przejechania w dwadzieścia minut z małym hakiem.
Jak prezydent z dyrektorem

Podczas gdy przebudowa trasy napędza klientów spółce MPK, która ustanawia z tego tytułu dzienne rekordy obrotów, prezesi i właściciele 50 firm usytuowanych wzdłuż rozbebeszonego na długości dwóch kilometrów odcina trasy W-Z załamują ręce. Wielka budowa odcięła bowiem dojazd, a nierzadko dojście do sklepów, restauracji, banków, hoteli, kin, centrów rozrywkowych.
Gdy klientów zaczęło gwałtownie ubywać, Barbara Wawrzyńczak, obecna właścicielka salonu fryzjerskiego Czesław przy ul. Piotrkowskiej, ruszyła do Zarządu Dróg i Transportu z petycją podpisaną przez 19 najemców lokali w sprawie umożliwienia klientom dojazdu na odcinek ul. Piotrkowskiej między ul. Wigury a al. Mickiewicza i Piłsudskiego.
– Obiecano nam, że po konsultacjach z policją tak zwane wjazdy docelowe obejmą także klientów wszystkich firm w tym rejonie. Niby tak teraz już jest, tylko że to my musimy ludziom te zawiłości tłumaczyć. No bo jak kierowca jadący na przykład ulicą Wigury ma przeczytać takie ledwo widoczne wyjaśnienie i w dodatku zinterpretować je jako zezwolenia na wjazd? – pyta pani Barbara.

Starcia z urzędnikami nie wygrała także Wiesława Kołek, prezes Zarządu Społem Spółdzielczych Domów Handlowych Central, które teraz świecą pustkami:
– Tak się złożyło, że gdy przed Świętem Niepodległości poszłam w tej sprawie do dyrektora ZDiT Grzegorza Nity, była tam prezydent Łodzi, pani Hanna Zdanowska. Kiedy poznała problem, zasugerowała dyrektorowi Nicie, że może należałoby zlikwidować te znaki zakazu wjazdu, które właściwie niczego nie zakazują. Ale one stoją dalej, a ja mam w dziewięćdziesięciu procentach pusty parking płatny, niższe o trzydzieści procent obroty, a najemcy stoisk handlowych już wnioskują o obniżenie czynszu.

Nielegalnie, czyli... legalnie
Władzom Łodzi bunt nie grozi ze strony tych, którzy przesiedli się z samochodów do tramwajów i autobusów. Mogą nawet liczyć na poparcie rowerzystów i ekologów, którym śni się mniej zatłoczone i mniej śmierdzące spalinami śródmieście. Trudniej będzie udobruchać biznesmenów. Już słychać pierwsze ich pomruki, że pozwą miasto do sądu o pokrycie strat spowodowanych utratą klientów, a więc i dochodów. Jak zwykle i tym razem diabeł tkwi w szczegółach. W tym przypadku – w zakazach w obrębie remontowanego fragmentu trasy W-Z, które w gruncie rzeczy zakazami nie są, bo każdy klient każdej bez wyjątku firmy czy instytucji, do zamienionego w warownię kawałka Piotrkowskiej i Mickiewicza i tak może legalnie wjechać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany